czwartek, 5 września 2013

Rozdział dwudziesty ósmy

ROOM94 - Chansing The Summer


- Dwa testy ciążowe poproszę.
- Proszę bardzo.
   Aptekarka podała mi to, po co przyszłam. Zapłaciłam, schowałam zakup do torby treningowej i ruszyłam w stronę hali.
   Po porannych mdłościach, całe szczęście jednorazowych, i sprawdzeniu kalendarza doszłam do wniosku, że szanse na to, iż jestem w ciąży są bardzo duże. Przerażająco duże.
   Zamknęłam drzwi apteki i chodnikiem podążyłam do budynku przy Dąbrowskiego 11.
   Tuż przed wejściem natknęłam się na uradowanego Wlazłego z synkiem u boku. Wyższy z panów otworzył mi drzwi. Podziękowałam skinięciem głowy. W drodze na halę pogawędziliśmy chwilę. Szampon poszedł do szatni, a ja, trzymając za rękę Arka, na spotkanie ze sztabem szkoleniowym. Usiedliśmy na krzesełkach rezerwowych i czekaliśmy na resztę zespołu. Mały opowiadał mi historie ze szkoły, czy też przedszkola. Nie mam zielonego pojęcia, ile dokładnie ma lat. Był wesoły i ciągle się uśmiechał. Blond włoski i ciemne oczy dodawały mu uroku. Jeśli Mariusz wyglądał tak, jak on, w dzieciństwie to zapewne nie mógł się opędzić od koleżanek z podwórka.
   Mały przystojniak skończył opowiadać i zerwał się z krzesła, omal go nie przewracając. Podbiegł do Zatiego i uczepił się jego nogi. Libero wziął malca na ręce i zaczął podrzucać. Całą halę wypełnił śmiech obojga chłopaków. Radosna atmosfera udzieliła się wszystkim. Synek kapitana wnosił do zespołu pozytywną energię i zapał. Wszyscy dokładnie ćwiczyli, dawali z siebie ponad sto procent, a sztab szkoleniowy, w tym ja, pracował na najwyższych obrotach. Chciało się żyć. Trening przebiegł bez spięć, docinek, ripost i podnoszenia głosu. Pełniłam rolę cioci i żałowałam, że w tym sezonie zabrakło na hali Energii Aleksa. Uwielbia dzieci i po chwili zastanowienia, jeśli oczywiście coś jest pod moim serduszkiem, chciałabym, żeby miało takie radosnego i pozytywnego wujka, jak Atanasijević. Mam nadzieję, że w razie potrzeby reszta zespołu też spisze się na złoty medal. Oczywiście, jeśli zostanę matką, co jest wielce prawdopodobne.
   Czy bałam się macierzyństwa? Chyba nie Dobrze wiedziałam, kto jest ewentualnym ojcem, na kogo zrzucić winę. Jedyna nadzieja, że nie wystraszy się funkcji ojca i nie zostawi mnie z tym samej. Potrzebuję jego wsparcia i miłości, nawet, jeśli nie spodziewam się dziecka.
   Wracając do rzeczywistości, Miguel ogłosił koniec treningu i zwołał krótką naradę, co i tak oznaczało trenerski monolog.
- Słuchajcie, ćwierćfinały zaczynamy w piątek z Delectą, znaczy się Transferem, ale stara nazwa bardziej mi pasuje. W czwartek wyjeżdżamy do Bydgoszczy. Mamy trochę czasu na przygotowanie się, ale zakładam, że zagramy tylko trzy mecze. W półfinałach możemy się spotkać z Jastrzębskim Węglem lub Treflem Gdańsk. Chyba wszyscy wiemy z kim zagramy. Miejmy nadzieję, że wszystko ułoży się po naszej myśli i zagramy w finale. Musimy dołożyć do tego wszelkich starań. Zastanawia mnie tylko to, czy finał będziemy rozgrywać w Rzeszowie czy Kędzierzynie-Koźlu. Pewnie też się nad tym zastanawiacie, chociaż duża część z was nawet o tym nie myśli, póki nie dotknie piłki po pierwszym gwizdku podczas ćwierćfinałów. Tyle, że ja jestem trenerem i muszę o tym myśleć. Snuć taktykę, opracowywać zagrania techniczne, zarówno nasze, jak i przeciwników. Muszę przewidywać ruchy zawodników po drugiej stronie siatki. Oglądam ich mecze i przyglądam się każdemu z osobna. Odszukuję ich słabe punkty, a na te mocniejsze zagrania próbuję was uodpornić. Zapewne tego nie zauważacie, nie w stu procentach, chociaż jesteście zawodowcami. Sądzicie, że to wasze zdolności was tu doprowadziły. Niekoniecznie. Nie tylko one. Dobry trener to skarb i chcę, żebyście tak kiedyś pomyśleli o mnie. Tak samo, jak bez dobrej wystawy, nawet z najlepszego przyjęcia, nie wyprowadzi się znakomitego ataku. Dużo rzeczy składa się na sukces, chłopcy. Zapamiętajcie to, a teraz spadać do szatni - zakończył bezceremonialnie.
   Wszyscy uradowani powrotem do domu, ruszyli do wyjścia. Dzisiaj po południu nie było ćwiczeń, więc radość była jeszcze większa.
   Z torbą na ramieniu i słuchawkami na uszach, wyszłam z budynku. Zima na dobre zapanowała w Bełchatowie. Prószył śnieg, mróz pieścił każdy odsłonięty centymetr ciała. Zsunęłam na chwilę słuchawki, naciągnęłam na głowę czapkę i założyłam je z powrotem. Ręce włożyłam do kieszeni, rytmicznie stukając w ich dno opuszkami lekko zmarzniętych palców. Pod podeszwami moich adidasów skrzypiał świeży, pulchny, biały śnieg.
   W uszach rozbrzmiewały mi melodie zespołu Muse. Szłam równomiernym krokiem. Patrzyłam przed siebie, podążałam mapą, która na stałe wryła się do mojej głowy. Od hali do mojego mieszkania była odległość 25-minutowego spacerku, lub 10-minutowej jazdy autobusem miejskim. Wolałam pierwszą opcję. Dzienne zapotrzebowanie ruchu, czyli dojście i powrót z dwóch treningów.
   Minęłam właśnie ostatni zakręt i już widziałam wejście do bloku. Poczułam wibracje telefonu w prawej kieszeni spodni. Sprawdzę to, jak wrócę do domu, pomyślałam. Wyjęłam z kieszeni klucze i otworzyłam drzwi na klatkę. Winda była zajęta, więc wbiegłam po schodach i, przekręcając klucz w zamku, wyjęłam z kieszeni komórkę. Z powrotem zamknęłam drzwi i odblokowałam urządzenie. Jedna nowa wiadomość od Zbyszka o następującej treści:
Miałem wczoraj dać znać, ale byłem tak zmęczony, że kompletnie wyleciało mi to z głowy. Przepraszam. Jestem już w Modenie. Cały i zdrowy. Kocham Cię i cieszę się, że spodobał Ci się prezent. Do usłyszenia, kochanie. Buziaki.
   Uśmiechnęłam się i odpisałam:
Nic się nie stało. Mi też wyleciało to z głowy. Chłopaki chcieli mi poprawić humor i zaprosili mnie na FIFĘ. Gdy wieczorem weszłam do mieszkania, zasypiałam na stojąco. Też cię kocham. Całuski.
   Rzuciłam telefon na pufę, a torbę zaniosłam do łazienki. Wyciągnęłam z niej testy. Pomyślałam, że zrobię dwa dla pewności. Teraz ten pomysł nie wydaje mi się tak wspaniały, jak na początku dnia. Raz kozie śmierć, pomyślałam. Przygryzając wargę, postąpiłam zgodnie z dołączoną instrukcją. Zostawiłam testy na pralce i poszłam do pokoju włączyć dźwięk w komórce. Już czekała na mnie wiadomość od Zibiego.
Dobrze, że się Tobą zajęli. Zapewne Karol. Wiszę mu przysługę. Nie mogę się doczekać, kiedy Cię zobaczę, skarbie.
   Zbyszek był uroczy. Nawet, jeśli dostaję od niego SMSa, widzę jego uśmiechniętą twarz i hipnotyzujące oczy. Czuję pod opuszkami palców zarys jego klatki piersiowej. Do moich ust dociera smak i struktura jego warg.
   Odetchnęłam głęboko, opisałam Bartmanowi i, posuwając wolno stopami po podłodze, dotarłam do łazienki. Spojrzałam na pralkę. Zamarłam.
- Witaj, mamusiu - wyszeptałam, powstrzymując łzy.

Serwus!
Z tego rozdziału, w przeciwieństwie do poprzedniego, jestem dumna. Szybko mi się go pisało i z taką samą łatwością przepisywało.

Mała niespodzianka... Jedna z zapowiadanych.

Nie wiem, jak będzie z dodawaniem rozdziałów w roku szkolnym, ale koniec nastąpi po meczach fazy grupowej Mistrzostw Europy w siatkówce mężczyzn. Czy się to Wam podoba, czy nie. Sorry, not sorry.

Coś dla Aśki: Kobito, nie zawsze mam czas i wenę, by to pisać, więc doceń to! Poza tym, na całe szczęście, dzisiaj nie musiałam łapać równowagi w powietrzu, a niewiele brakowało. BIG HUG!

Pozdrawiam, Aleksowaa <3

P. S. Pojawił się nowy imagin. Tym razem o Andersonie! Znajdziecie go w zakładce u góry bloga. Miłego czytania :)

8 komentarzy:

  1. woooooow, jestem bardzo zaskoczona! totalnie się tego nie spodziewałam. ale podoba mi się. jak zawsze

    OdpowiedzUsuń
  2. O kurczę kurczę. Nieźle się porobiło. Nie spodziewałam się, ale jest super jak zawsze. ;))) Mam nadzieję, że bohaterka poradzi sobie w nowej roli. :))

    @pozdrawiam_

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja cię nie mogę będą mieli dziecko ale super, czekam na kolejny;)

    OdpowiedzUsuń
  4. oj, oj, oj. to się porobiło. nie spodziewałam się w ogóle takiego obrotu spraw. umiesz zaskoczyć. mimo wszystko wierzę, że Zbyszek Klaudynie pomoże i wszystko się ułoży. :)
    pozdrawiam, @wiktoria002

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie spodziewałam się potomka naszego Zbycha i Klaudyny! :) Ale to świetna wiadomość, mam tylko nadzieję, że te łzy były ze szczęścia, a nie strachu. Wydaje mi się, że Bartman przyjmie wiadomość ich dziecku z radością i mu nic nie odbije, chyba, że ojcowskie szaleństwo, które jest jak najbardziej mile widziane :D
    Tak więc mamy Klaudynę, mamy Zibiego, prawie mamy malucha, czego chcieć więcej? Mam swoje małe marzenia, ale ich nie zdradzę, czekam, co jeszcze dla nas przygotowałaś :>
    Pozdrawiam bardzo bardzo i z niecierpliwością czekam na następny rozdział! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. TEGO TO JA SIĘ NIE SPODZIEWAŁAM.
    ŻEŚ MNIE ZASKOCZYŁA! NORMALNIE...
    Wow!
    Ale cóż, na pewno dziecię będzie dla nich dużym szczęściem. Zbycho pewnie trochę się zdziwi, ale znając go będzie baaardzo podekscytowany :D Przekazał swój gen, to niech teraz nie marudzi:P
    Będzie git, musi być. Taka fajna rodzinka :D

    DAWKA TUMBLRA:

    HIGH FIVE.
    http://31.media.tumblr.com/3eba99d87a0ccfb187d075433c41535f/tumblr_ms974k1OfY1re64t7o1_250.gif

    WINIAR KLEPTOMAN. XD
    http://25.media.tumblr.com/9f8b38e98585bbfaa06fed62bee0d077/tumblr_mp082jQJZY1r87i35o1_500.gif

    Michale, Michale, zatrzymaj swój wzrok.
    http://25.media.tumblr.com/037166814170c66657bf09fa14237ffc/tumblr_msf5mp058r1r87i35o3_250.gif

    Mało gifów, malo jakiejkolwiek ciekawej treści w moim komentarzu, ale szkoła mnie wypłukała z emocji. XD

    BIG HUG ♥ Za 4 minuty mecz :D
    Strzała, siostro. :*


    ADRESY ZNASZ

    OdpowiedzUsuń
  7. Zapraszam do mnie na 3 rozdział http://odzawszenazawsze.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Jej ciekaw jestem jak Klaudyna odnajdzie się w tym wszystkim ...
    Się porobiło. Czekam na następny ten tak mnie zaskoczył,że nie wiem czego mam się spodziewać ;p
    Zapraszam na nowy !http://siatkoholikxd.blogspot.com/2013/09/szesc.html

    OdpowiedzUsuń