Linkin Park - Burn It Down
Wzięłam do ręki torbę i, ciągnąc ją za sobą, rozglądałam się po mediolańskim lotnisku. Było paręnaście razy większe niż to w Krakowie, z którego wylatywałam. Przede mną znajdowało się kilka rzędów metalowych krzesełek, takich jak na polskich lotniskach. Szukałam jednej twarzy, którą okalały kruczoczarne włosy. Błądziłam wzrokiem po każdym rzędzie siedzisk i wreszcie znalazłam.
Wysoki brunet o zielonych oczach siedział w drugim rzędzie (tak właściwie czwartym, ale liczę tylko te przodem do mnie). Miał splecione ręce i, co chwilę, zaciskał palce na kostkach dłoni, tak mocno, że bielały mu knykcie. Denerwował się. Przygryzał dolną wargę. Widziałam to, mimo że miał spuszczoną głowę. Szłam powoli, wciąż się w niego wpatrując. Nie mogłam oderwać od niego oczu. Zajęłam miejsce obok, ale nie zwrócił na mnie uwagi. Nie dziwię mu się. Był nieobecny. Myślał o czymś bardzo intensywnie.
- Cześć, kochanie - wyszeptałam, muskając ustami jego policzek.
- Witaj, skarbie. Przepraszam, że nie zauważyłem, kiedy przyszłaś - spojrzał na mnie. - Przepraszam.
Patrzył mi prosto w oczy. Jego wzrok był przenikliwy, trochę natarczywy, a on sam cholernie zmartwiony.
- Dlaczego jesteś smutny? - Spytałam, głaszcząc go lekko po policzku.
Zakrył powiekami swoje cudowne tęczówki i wtulił się w moją rękę.
- Martwiłem się o ciebie - wyszeptał, nakrywając moją dłoń swoją własną.
- Czemu? Wszystko jest dobrze. Byłam u ginekologa przed wylotem. Z maleństwem wszystko w porządku. Nie mam mdłości, ani nic w ten deseń, więc nie ma się czym martwić, kochanie - powiedziałam z uśmiechem.
- Cieszę się, ale martwi mnie coś diametralnie innego. Zastanawiam się, jak sobie poradzisz sama z dzieckiem w Polsce. Chciałbym, żebyś po zakończeniu pracy zamieszkała u mnie, tutaj.
Otworzył oczy, a nasze splecione palce położył na swoim udzie.
- Co o tym sądzisz? - Spytał, spoglądając na mnie spod wachlarza swoich długich rzęs.
- Ja nawet nie wiem, czy chcę tego dziecka.
- Mówiłem ci już o tym.
- Rozumiem. Urodzę nasze dziecko, ale nie powiedziałam, że je wychowam. Przekonam się o tym, jeśli będę je miała w objęciach - spojrzałam na niego uważnie. - Jeżeli je pokocham to i wychowam.
- Dobrze. Jestem z ciebie dumny - wyznał, uśmiechając się.
- Dziękuję. Wracając do twojego zmartwienia... Muszę się zastanowić, kiedy skończę pracę. Nie chcę być na twoim utrzymaniu. Jeśli ja i zarząd zadecydujemy, że muszę skończyć pracować, chciałabym pójść na zwolnienie lekarskie, a następnie urlop macierzyński, by chociaż dokładać się do czynszu i innych opłat. Wiesz, o co mi chodzi?
- Tak, ale nie jesteś ciężarem i nigdy nie będziesz. Kocham cię - ścisnął mocniej moją dłoń. - Jesteś moim największym skarbem, a nie udręką.
- Jesteś kochany - powiedziałam, powstrzymując łzy.
Jedno jego zdanie wywoływało moją wewnętrzną radość, euforię. Tylko jedno zdanie, spojrzenie, gest, dotyk... Dawał mi mnóstwo szczęścia. Wiem, że to samo powtarzałam, gdy byłam z Andrzejem, ale to jest inny rodzaj szczęścia. Nie, źle to określiłam. To ja inaczej odczuwam szczęście, które daje mi Zibi, od tego szczęścia, którym obdarowywał mnie Kraczący. Tych dwoje, mimo że grali w jednym klubie i reprezentacji, jest zupełnie różnych. Trochę, jak dzień i noc, lato i zima czy lód i para wodna.
Zakreśliłam kciukiem łuk jego brwi i połączyłam nasze usta w czułym pocałunku.
- Chodźmy stąd - powiedział, wstając z krzesełka.
Wyciągnął dłoń w moją stronę. Ujęłam ją i stanęłam tuż przy jego boku. W jedną rękę chwycił moją torbę, a drugą splótł z moją. Uśmiechnęłam się i, lewą rękę kładąc mu na przedramieniu, ruszyłam obok niego do wyjścia z mediolańskiego lotniska.
- Wsiadaj, bo zamarzniesz - zaproponował Bartman, wrzucając moją czarną walizkę do bagażnika Audi.
Zajęłam miejsce pasażera, zamykając za sobą drzwi auta. Zbyszek, jak chyba każdy maniak samochodowy, nienawidził, gdy ktoś trzaskał drzwiami jego wypucowanego wozu, więc zamknęłam je z wielką delikatnością. W tej Audiczce panowała jedna zasada: Z tym cudeńkiem obchodzimy się ostrożniej, niż z jajkiem. Sama z resztą lubiłam zadbane samochody i lubiłam o nie dbać. Pod tym względem, byłam, jak facet. Kiedy miałam kilka lat, razem z tatą i bratem, co parę tygodni czyściliśmy nasze BMW. Stare, poczciwe BMW, które zapewne do teraz posuwa po drogach.
Zbigniew zajął miejsce kierowcy i odpalił silnik. Silnik, który mruczał niczym kot, tyle, że był spokojny i nie drapał. Wsłuchiwałam się w rytmiczny pomruk auta, który zagłuszały mi tylko słowa Peji, wylewające się z wszystkich głośników w bryce Zbysława.
Ten samochód chyba wszystkich kojarzył się z dwiema rzeczami, oprócz kierowcy oczywiście. Z Peją, a raczej jego kawałkami, które nie miały płytkiego, głupiego tekstu, jak duża część ludzi sądzi, i z wiecznym zapachem nowego autka, który powstawał za sprawą licznych odświeżaczy powietrza, goszczących na kratkach nawiewów i klimatyzacji.
Splotłam moje palce z palcami ręki Bartmana, która spoczywała na moim udzie, i ucałowałam jej wierzch. Uśmiechnęłam się do swojego szczęścia i, milcząc, wpatrywałam się w nawierzchnię włoskiej drogi.
Mam cichą nadzieję, że przed "Epilogiem" stuknie nam tu dziesięć tysięcy wejść.
Nie byłam dzisiaj w szkole, bo miałam pilny wyjazd do lekarza, ale to nic groźnego, więc spokojnie.
Jeszcze 4 dni i z częścią z Was spotkam się na Ergo Arenie. Już współczuję siatkarzom, których będę nękać, mojemu tacie, z którym jadę, i jego znajomym, którzy tam również będą.
Sorry, not sorry.
Powiedziałam mojej kumpeli, że jak dorwę Wronę to spytam się Go, czy zatańczy ze mną poloneza na moim balu gimnazjalnym... Cóż, może być interesująco.
Karolku, miałeś dzisiaj rację, nie tylko Ty jesteś nienormalny.
Coś dla Aśki: Jak spotkam cię na Ergo to dostaniesz z liścia za krótkie rozdziały i szybkie kończenie opowiadań. Pozdro600.
Buziaki i uściski, Aleksowaa <3
Nie byłam dzisiaj w szkole, bo miałam pilny wyjazd do lekarza, ale to nic groźnego, więc spokojnie.
Jeszcze 4 dni i z częścią z Was spotkam się na Ergo Arenie. Już współczuję siatkarzom, których będę nękać, mojemu tacie, z którym jadę, i jego znajomym, którzy tam również będą.
Sorry, not sorry.
Powiedziałam mojej kumpeli, że jak dorwę Wronę to spytam się Go, czy zatańczy ze mną poloneza na moim balu gimnazjalnym... Cóż, może być interesująco.
Karolku, miałeś dzisiaj rację, nie tylko Ty jesteś nienormalny.
Coś dla Aśki: Jak spotkam cię na Ergo to dostaniesz z liścia za krótkie rozdziały i szybkie kończenie opowiadań. Pozdro600.
Buziaki i uściski, Aleksowaa <3
Jak zawsze super, czekam na kolejny;)
OdpowiedzUsuńprzez te wzmianki o Kraczącym jeszcze bardziej za nim tęsknię :> z jednej strony chcę już wiedzieć jak to się skończy, a z drugiej nie chcę już końca tego opowiadania
OdpowiedzUsuńTamtaradam.
OdpowiedzUsuńZuza upadła na głowę, bo chce zakończyć to opowiadanie.
Za usterki przepraszamy.
A tak szczerze, to sielankaaaa!:D
Klaudyna i Zbyszkowski są po prostu dla siebie stworzeni. Taka jedność, cholernie dobra. Podoba mi się to,że w taki piękny sposób opisujesz ich miłość. I myślę, że jak Dyna będzie już trzymać w rękach swoje dziecię, to nawet przez głowę jej nie przejdzie, że mogłaby go nie chcieć. Nie ma bata.
No i ja czekam aż w końcu będzie miała dziwne zachcianki, ciąża bez zachcianek to nie ciąża! Już widzę, oczyma wyobraźni, jak prosi Miguela/Wronę/Kłosa/Wlazłego, żeby przynieśli jej kiszonej kapusty i Nutelli, bo zgłodniała. *.*
#MOJAWYOBRAŹNIA
A no i 4 dni, kobieto, 4 dni. Jak się zobaczymy (a ja nie dopuszczę, żebyśmy się nie zobaczyły), to masz kopa w zgrabny tyłek, za to, że niedługo koniec. :C
No i ja muszę być przy tym, jak prosisz Wronę o taniec!:D Już sobie go zamówię na przyszłość, a co.
Dawka tumblr'a na dzień dzisiejszy.
Co to w ogóle ma być, jakiś wiejski grill, czy to te prezydenckie dożynki? xD
http://25.media.tumblr.com/de7653ea8c140ecfb0c9d31cb84a78e6/tumblr_mso18m5KOP1soie4ro4_400.gif
To speszial for ju.
http://picchiacristian.tumblr.com/image/61238713459
Moja mina, kiedy odkryłam, że Wrony może nie być w kadrze:
http://media.tumblr.com/e8e418708a5c977456e85ce3e0bcdf30/tumblr_inline_mspzm9WCIv1qz4rgp.gif
Moja mina, kiedy okazało się, że Wrona jednak jest w kadrze:
http://annalisegreen.com/wp-content/uploads/2011/10/2hov8gm.jpg.gif
MOJA MINA, JAK CIĘ SPOTKAM NA ERGO:
http://31.media.tumblr.com/389fe041198b74757592367ea12b62fc/tumblr_mmuy25L3Uc1rahab2o1_250.gif
DO PIĄTECZKU, SIOSTRA <3
SEKTOR 513 POZDRAWIA <3
BIG HUG <3
wiesz, gdzie urzęduję.
Klaudyna i Zbigniew są parą idealną <3 Stanowią dla siebie ogromne wsparcie, darzą się bezgranicznym zaufaniem i przede wszystkim są tak szaleńczo w sobie zakochani, że nie mogę się im oprzeć!
OdpowiedzUsuńJak ja bym Cię chciała spotkać w Ergo, ale niestety, następny mecz repry, na który się wybiorę, to będzie któryś z MŚ :)
A z Wronką może być ciekawie, życzę powodzenia, nagraj jego reakcję hahahaha :D
Pozdrawiam! :* :*