czwartek, 19 września 2013

Rozdział trzydziesty drugi

Dawid Podsiadło - Trójkąty i Kwadraty


*parę miesięcy później*

   Stałam w łazience na przeciw lustra ubrana w czarną, koronkową bieliznę. Spojrzałam przed siebie. Moje odbicie jednoznacznie mówiło, że jak na ósmy miesiąc ciąży byłam szczupła. Nie przytyłam dużo, wręcz za mało, jak twierdził mój lekarz. Poprawiłam spadające ramiączko biustonosza i zredukowałam jego długość. Przypomniałam sobie w jakich okolicznościach dostałam ten zestaw. Były to moje dwudzieste drugie urodziny. Rozpakowując prezent od Zbyszka, byłam zaciekawiona na jaki wpadł pomysł. Poznając zawartość pudełka, zapytałam jedynie W ciąży też muszę się stroić?, a on odpowiedział mi namiętnym pocałunkiem i wędrówką do sypialni.
   Zaśmiałam się pod nosem i chwyciłam do ręki łańcuszek z trzema zawieszkami układającymi się w słynne ZB9.
   Drzwi do łazienki lekko się uchyliły.
- Mogę?
   W lustrze ujrzałam odbicie Zibiego.
- Jasne, wchodź.
   Stanął za mną i, korzystając z przedmiotu znajdującego się przed nami na ścianie, wpatrywał się w moje oczy.
- Daj. Zapnę ci.
   Uśmiechnęłam się i podałam mu łańcuszek, wcześniej spoczywający na mojej dłoni. Odgarnął mi z szyi włosy i ucałował ją delikatnie, a następnie rozpracował zapięcie wisiorka, co, zważając na jego wielkie łapska, nie należy do najprostszych wyzwań.
- Jesteś śliczna - wyszeptał, oplatając mnie i dzieciątko swoimi silnymi, męskimi ramionami i palcami czule głaszcząc mój ciążowy brzuszek. - I jak? Wychowujemy je wspólnie? - Spytał, wtulając się w mój obojczyk.
   Ostatni raz zadał mi to pytanie parę miesięcy temu i byłam zdziwiona, że tyle wytrzymał bez odpowiedzi.
- Chyba je pokochałam - wyznałam, zatapiając rękę w jego włosach. - Zbyszek, jeśli mamy zdążyć na ten bankiet to muszę zacząć się malować i uczesać jakoś włosy.
- Dobrze. Przynieść ci sukienkę? - Spytał z uśmiechem.
- Możesz - odwróciłam się twarzą do niego. - Dziękuję.
- Nie ma za co, skarbie.
   Uśmiechnęłam się do niego i zatopiłam w jego ustach, które z każdym dniem i pocałunkiem smakowały jeszcze lepiej. Dłońmi delikatnie masowałam mu kark, a z kolei jego ręce błądziły po moich plecach.
   Odepchnęłam go lekko, bo byłam pewna, że jeszcze moment zwlekania, a spóźnimy się na umówione przyjęcie.
   Bartman tylko na chwilkę wrócił do łazienki, by zostawić mi sukienkę. Turkusowa, luźna sukienka do kolan, którą kupiłam parę dni wcześniej. Jedną z zalet Zbigniewa było to, że sam lubił się dobrze (niekoniecznie drogo) ubrać i do upadłego mogłam z nim łazić po sklepach.
   Wykonałam lekki makijaż, prawie że ledwo zauważalny. Moje włosy swobodnie opadały na ramiona tworząc lekkie sprężynki. Założyłam sukienkę i opuściłam pomieszczenie.
   Przede mną stał atakujący Pallavolo ubrany w garnitur, białą koszulę i turkusowy krawat, ponieważ coś musiało pasować do mojej kreacji.Podobno każdy facet w garniturze ma plus dziesięć do męskości, cóż... Zbyszek kipiał testosteronem.
- Zapraszam panią do limuzyny - zaśmiał się, podając mi płaszczyk.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się, poprawiając srebrne kolczyki.
- Wygląda pani olśniewająco - mruknął, przekraczając próg.
   Zjechaliśmy windą na parter. Ciągle wpatrywałam się w czarne szpilki, które spoczywały na moich nogach. Zastanawiałam się czy nie zamarznę. Trzeba być dobrej myśli.
   Wyszliśmy na parking przed apartamentowcem. Wiał lekki wiaterek (jakby to określił Igła - Są wiatry...), ale nie było tak zimno, jak się spodziewałam.
   Wsiedliśmy do Audicy, a naszym celem było, jak najszybsze, dotarcie do sali bankietowej, ponieważ do siódmej pozostały już tylko trzy minuty.
   Na nasze szczęście w Modenie o tej porze nie było korków, co mnie zdziwiło, bo zazwyczaj o tej porze nie da się wcisnąć patyka między maskę i tylni zderzak dwóch samochodów.
   Zibi zaparkował Audi i otworzył mi drzwi, jak na dżentelmena przystało.
- Dziękuję, kochanie - uśmiechnęłam się, wysiadając z auta.
- Proszę bardzo, skarbie.
   Zamknął samochód pilotem i, obejmując mnie w pasie, ruszył w stronę wejścia. Szłam obok niego. Oddaliśmy okrycia wierzchnie w szatni. Gdy weszliśmy na halę zauważyłam, że są tu obecni nie tylko dzisiejsi gracze klubu i jego zarząd, ale również siatkarze, którzy kiedyś grali w barwach tego klubu. Najlepiej z nich znałam Matta Andersona, ponieważ byłam na paru meczach Stanów Zjednoczonych. Był utalentowany i sławny w świecie siatkówki, a mimo to zachował chłopięcy urok i skromność. Nic dziwnego, że tyle Polaków pokochało go za jedne uśmiech i jedną zagrywkę. Poza tym nasi kibice chyba nie przepadali tylko za Rosją i Bułgarią. Brak zaskoczenia. Z tych dwóch drużyn lubię niewielu graczy.
- Cześć - przywitał się Amerykanin.
   O dziwo, po polsku.
- Krótka lekcja u Paula? - Zaśmiałam się.
- Tak. Umiem jeszcze Dziękuję bardzo, Dzień dobry i oczywiście Kurwa.
- Racja. To ostatnie znają wszyscy gracze Plus Ligi. Nie ważne, z jakiego kraju pochodzą.
- Och, tak. Tym bardziej, że teraz jestem soviakiem - zaśmiał się Matthew.
- W takim razie, jak wrócę do Polski to szukam etatu w Rzeszowie.
- Koniecznie - poparł mnie Anderson.
   Jak z nim miło się rozmawia... Może jednak ten wieczór nie będzie, aż taki nudny?

Dziękuję za przekroczenie magicznej dziesiątki!

Kochani, to już ostatni rozdział. Pożegnam się z Wami, najprawdopodobniej, w poniedziałek epilogiem. Mam nadzieję, że koniec się spodoba.

Uważam, że skoro to opowiadanie odniosło taki sukces, mimo słabej treści i zerowego przekazu dobrych wartości, to z następnym będzie jeszcze lepiej! Zapraszam, więc na bohaterów i mały dodatek ode mnie! <klik>

Coś dla Aśki: Kochana, to już jutro. Już jutro spełnimy swoje marzenia. Zobaczymy naszych idoli, osoby, które są bliskie naszemu sercu. Ludzi, których cenimy ponad wszystko, i których wspieramy z każdym dniem coraz mocniej.
KOCHAM CIĘ, SIOSTRO!

Buziaki, uściski, pozdrowienia, Aleksowaa <3

P. S. KOMENTUJCIE!

3 komentarze:

  1. Aww słodko :D
    Czyżby Zibi Junior ? xdd
    Świetny rozdział i blog oczywiście ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Słodko, słodko, słodko, słodko, Słodko, słodko, słodko, słodko, Słodko, słodko, słodko, słodko. :D
    Dziś koment bez tumblra, musisz jakoś to przeżyć siostro.
    Na początku, pragnę ci oświadczyć, iż to opowiadanie jest genialne i nie wyobrażam sobie, że za tydzień w czwartek wpiszę sobie "bydgoszczczybelchatow" i nie wyskoczy mi nowy rozdział. To takie trochę dziwne, że człowiek przywiązuje się do takich rzeczy. No ale jak miałam się nie przywiązać? Świetna historia, no i pisana przez moją siostrę. ♥ Cudowne połączenie, co?
    Nawet Metju (xD) tu sprowadziłaś, no proszę.
    I aż nie chce się wierzyć, że w poniedziałek epilog.
    No way.
    KOCHAM CIĘ ZA TO OPOWIADANIE, aż nie potrafię się wysłowić, jak bardzo poprawia mi humor. :)
    Ale nadal jestem TEAM WRONA. :p

    A jutro?
    Jutro się spotkamy, nie ma bata, choćbym miała ciągnąć brata przez pół hali, spotkamy się!:D
    Czujesz to, że dokładnie za 24 godziny będziemy ryczeć ze wzruszenia, bo hymn?
    Czaisz to, że dokładnie za 24 godziny będziemy zdzierać gardła dla naszych?
    Czaisz to, że za 24 godziny spełni się nasze marzenie?
    Ja nadal nie wierzę...

    Kocham cię siostro, jutro spotkanie, pamiętaj. :*
    I pamiętaj, że pomimo mojej zajebistej elokwencji, jestem zawsze do twojej dyspozycji. Pisz, nawet jakieś głupie wiadomości, ja zawsze ci pomogę. :D

    DO JUTRA, ZUZAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA <3
    Big hug. ;)

    OdpowiedzUsuń