czwartek, 11 lipca 2013

Rozdział dwunasty

LemOn - Napraw


- Co z mamą i gdzie jest?
- A może by tak wpierw stęskniłam się? - skarcił mnie.
- Jakby było za czym - zamarudziłam pod nosem. - Odpowiesz czy mam czekać na zbawienie?
- To nie jest dobry czas i miejsce.
- Jak będziesz, tak, kurwa, chrzanił to nigdy nie będzie dobrze.
- Uspokój się!
- A spadaj!
- Twoja mama jest chora, ma raka. Zadowolona?
- Zadowolona, że coś powiedziałeś. I nie rób sobie jaj.
- Nie żartuję! Dziecko ogarnij się! - Powiedział wkurzony.
- Dobrze, że nie twoje - powiedziałam pod nosem.
- Twoja mama umiera, rozumiesz?
- Co?
- Umiera.
- Jesteś idiotą.
   Ojczym zaczął mi czymś wymachiwać przed oczyma, ale zasłaniała mi mgła. Była gęsta jak mleko i miałam wrażenie, że można ją kroić nożem.
   Po chwili odpłynęłam w ciemność. Totalną nicość. Czułam się jak Alicja z Krainy Czarów.

   Mogłam trochę unieść powieki. Moja wewnętrzna radość nie miała granic. Jedyną przeszkodą, przez którą nie mogłam wstać i zacząć tańczyć kongi jak Król Julian, było moje ciało. Odetchnęłam głęboko. Poczułam, jak ktoś delikatnie głaszcze moją dłoń. Dobrze znałam ten dotyk. Silna, męska dłoń, ale jej dotyk był subtelny i delikatny. Znałam, pff..., kochałam ten dotyk. Wręcz go wielbiłam, nie mogłam się oprzeć jego pokusie. Właściciel tego dotyku był obiektem moich najgłębszych, w tym momencie, uczuć.
   Zamrugałam. Poraziło mnie światło. Szpitalne światło w dodatku. Tak na marginesie, jak ja nienawidzę szpitali! Kiedy się zorientowałam? Wtedy, gdy do moich nozdrzy dotarł zapach środków dezynfekujących i medykamentów, których nie cierpiałam od maleńkości.
   Otworzyłam oczy. Po mojej prawej stronie siedział Wrona ściskając moją prawą dłoń. Jego zielone tęczówki były zwrócone na nasze splecione palce. Jego wzrok był smutny, przyćmiony i zastygły. Coś zakuło mnie w sercu. Poczułam się tak, jakbym go zdradziła. Jakbym go wykorzystywała. Nie wiem dlaczego. Moja intuicja, lub jak kto chce to nazwać, była przerażająco niepoprawna. O zdrowych zmysłach nigdy nie pomyślałabym, żeby zdradzić Andrzeja, człowieka, który poświęcał mi każdą wolną chwilę.
   Odwzajemniłam uścisk, aż pobielały mi knykcie. Na nim nie zrobiło to większego wrażenia. Jeszcze nie przywykłam do tego, że moim chłopakiem jest dwumetrowy przystojniak, a nie chłopczyk z LO.
- Cześć, skarbie - ucałował moją dłoń.
- Cześć, kochanie - wymruczałam.
   Na dźwięk swojego głosu się skrzywiłam. Był okropny. Skrzyżowanie Baby Jagi i Harry'ego Pottera.
- Jest piękny - powiedział, a następnie musnął ustami moje pobielałe knykcie.
- Gdzie ja jestem? Stop - powstrzymałam jego odpowiedź gestem dłoni. - W szpitalu, dobra. Jaki dzisiaj dzień tygodnia?
- Ten sam, w którym zemdlałaś. Sobota. Jutro rano wychodzisz - uśmiechnął się.
- Już jutro? - Spytałam, a on przytaknął. - Jak dobrze.
   Mój głos wrócił do normy. Podziękowałam za to w duchu.
- Wzywaliście karetkę?
- Twój tata.
- To nie mój tata, tylko ojczym. Jest tu?
- Wyszedł kwadrans temu. Powiedział, że przyprowadzi twoją mamę.
- Tak powiedział? - Nie dowierzałam.
- Tak. Coś w tym stylu.
- Okay. Ja pierdzielę, co za człowiek.
   Zaśmiał się.
- Nie mogę się doczekać, kiedy stąd wyjdziesz - wyznał. Spojrzałam na niego pytająco. - Mieliśmy się poprzytulać, pamiętasz? - Spytał słodkim głosem, pocierając kciukiem wierzch mojej dłoni.
- Pamiętam, kochanie - uśmiechnęłam się ciepło. - Kocham cię.
- Ja ciebie też, skarbie, ja ciebie też - wyszeptał i pocałował moją dłoń.
   W takich momentach żałowałam, że jego usta nie dotykają moich. Od środka pożerała mnie chorelna rozpacz, czarna rozpacz.
- Która godzina?
- A jak myślisz?
- Nie myślę - odparłam.
- Dobra, dobra - zaśmiał się. - Jest gdzieś około jedenastej.
- Dwudziesta trzecia? - Pokiwał głową. - Ojczym przyjdzie jutro?
- Jak zdąży.
- Okay. Mam takie małe pytanie - pokazałam ręką odcinek mniej więcej czterech centymetrów. -Pora odwiedzin nie skończyła się parę godzin temu?
- Pielęgniarka, z resztą bardzo miła - spojrzałam na niego karcąco - około 50-letnia, powiedziała, że mnie nie widzi.
- Nie widzi przypakowanej, ponad dwumetrowej tyczki?
- Zważając na jej wiek, nie wszyscy mają sokoli wzrok.
- Zapamiętaj, kobieta nigdy nie jest stara. Nigdy.
- Jeśli ma setkę to też nie?
- Jak ja z tobą wytrzymam?
- Resztę życia? - Spytał z nadzieją i błyskiem w oczach.
- Nie wiem - odparłam uciekając wzrokiem od jego hipnotyzujących tęczówek.
- Szkoda - wyszeptał.
- Andrzej, idź się wyśpij - powiedziałam błagalnie.
- Chcesz się mnie pozbyć? - Spytał smutno.
- Skądże. Chcę byś miał siłę mnie jutro poprzytulać, kochanie.
- Dobrze, w takim razie...
   Wstał z krzesełka i puścił moją dłoń. Zacisnęłam ją odruchowo, jak niemowlę, gdy poda mu się palec. Tylko, że moja dłoń już była pusta.
- W szafce są twoje rzeczy, te najważniejsze. Telefon masz pod poduszką. Wyciszyłem go. Ładna tapeta. Kocham cię.
   Zbliżył się do mnie i pocałował mnie. Wreszcie jego wargi napotkały moje własne.
- Ja ciebie też kocham - wyszeptałam i odwzajemniłam pocałunek trochę łapczywiej.
    Wrona wyszedł machając mi na pożegnanie. Uśmiechnęłam się do niego.
    Gdy zostałam sama, odetchnęłam. Czy z ulgą? Nie wiem, możliwe. Strasznie bolała mnie głowa.
    Zastanawiałam się, jak to wszystko będzie wyglądać po jutrzejszym powrocie do Bełchatowa. Znałam Kraczącego od zaledwie paru tygodni, a już był dla mnie kimś ważnym, kimś kogo nie zapomnę do końca swych dni. Byłam z nim w związku i wiązałam z nim przyszłość. Może nie założenie rodziny, budowę domu i kupno psa, ale najbliższą przyszłość owszem. Kochałam go, chyba go kochałam. Był człowiekiem, który dawał mi szczęście. Masę szczęścia, całe pokłady. Chciałam się przy nim budzić i zasypiać. Miałam nadzieję, że tego nie spieprzę. Zawsze jak mi na czymś zależało, to musiałam to spieprzyć.
   W moim przypadku wystarczał jeden malutki błąd. Na prawdę. Mikroskopijna pomyłka lub niedociągnięcie i wszystko legło w gruzach. Trochę tak, jak gra w klocki Jenga. Jedno mrugnięcie, zadrżenie palców i gra zaczynała się od nowa. Tyle, że w życiu nie można wciąż zaczynać od nowa. Życie to nie gra. życie to piekło, które sami sobie gotujemy. W tym piekle dostajemy czasami przepustki, jak w wojsku czy więzieniu, ale to nie z nich składa się służba. Służba składa się z cierpienia i podejmowania decyzji, najlepiej tych dobrych.
   O jednym z moich błędów przypomina mi moja blizna na biodrze. Jedna noc, a tyle wspomnień. Niekoniecznie dobrych. Pamiętam to doskonale, każdy szczegół, ale nie lubię o tym opowiadać. Chyba nikt na moim miejscu nie dopisał by tego do listy swoich ulubionych czynności.
   Ostatnio zauważyłam, że często myślę o Wronie o miłości. Co za paradoks. Jeszcze parę miesięcy temu nie pomyślałabym, że miłość istnieje, a co dopiero, że kogoś pokocham. To była dla mnie abstrakcja! Totalna bzdura. A teraz? Teraz nie wyobrażałam sobie bez niej życia. Napędzała mnie. Sprawiała, że miałam ochotę rano wstać, pójść do pracy. Jak to się mówi? Zakazany owoc smakuje najlepiej? Tak, chyba, tak. Miłość jest zakazanym owocem, ale tylko na początku, z czasem, gdy już się ustatkujemy, znajdziemy tę drugą połówkę, staje się chlebem powszednim. Chlebem, który przy prawdziwym uczuciu, z każdym dniem staję się coraz lepszy, smaczniejszy, miększy. Chleb o idealnie wypieczonej skórce, świeżym zapachu i smaku, którego nie da się powtórzyć. Chleb, który działa jak afrodyzjak. Taka prawda, miłość trzeba pielęgnować, miłości trzeba bronić, ale przede wszystkim, trzeba ją mieć w sobie.

Dziękuję za wszystkie odwiedziny, komentarze i miłe słowa, z którymi napotkałam się na Twitterze.
Nie było tu zaskoczenia, które Wam obiecałam, ale to i tak już niedługo.
Trochę krótki rozdział, przepraszam.
Jutro mecz, więc trzymajmy kciuki i zdzierajmy gardła, bo warto. Nasze Orzełki to mistrzowie pod każdym względem i zasługują na wsparcie i szacunek, przede wszystkim szacunek.
Okay, nie przynudzam.
Dziękuję mojej kochanej Asi za spam w interakcjach i za każde ciepło słowo. Asiek, pamiętaj, że cię kocham jak siostrę, której nigdy nie miałam.
Kontakt ze mną: Twitter.
Pozdrawiam, Aleksowaa <3

6 komentarzy:

  1. Mama Klaudyny chora i to jeszcze na raka. Z dziewczyną też chyba nie najlepiej, choć ja mam nadzieję, że te omdlenie to tylko z przemęczenia i zbyt wielu emocji.
    Andrzej jak zwykle opiekuńczy, jakie to słodkie ;)
    Do następnego :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jasna cholera, jasna! Dziwny ten ojczym, nie lubię go.
    Szkoda mi mamy Klaudyny... mam nadzieję, że wyjdzie z tego.
    A Wrona, jak to Wrona, niczym książę ze snów. :D Wymarzony facet.

    Taaa, a teraz odniosę się do tego co żeś napisała tam na dole, pogrubionym drukiem i kursywą. Dokładniej począwszy od 9 linijki. Moja droga Zuzanno (wiem, że lubisz, jak tak do ciebie mówię :D), a więc tak na wstępie to bardzo proszę. Spam był zajebisty, ale za krótki, bo nie mogłam już żadnych głupot wymyślić. XD Lepszy będzie 25.09, ale o tym to później. :> Kochasz mnie jak siostrę? Ja ciebie też! :*
    Pamiętaj, że jak masz jakiś problem, albo jak cię ktoś wkuuuuu...rzy, to pisz, pisz, pisz, i od razu adres podawaj do wroga, już ja mu zgotuję III wojnę światową. :D Takie tam plany. No ale pamiętaj, że masz mnie, że kocham te nasze bezsensowne czasem rozmowy, dzisiejszą rozprawę pt. "Z kim w pokoju jest Kubiak?" i tego typu farmazony. :D
    Trzymaj się, siostra. :*:*:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Twoje opowiadanie należy do jednego z moich ulubionych! serio! uwielbiam Twój styl pisania i w ogóle ta cała historia...

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie lubię tego ojczyma, no. Szkoda mi mamy Klaudyny :/ Mam nadzieję, że wyjdzie z tego :) A Ona z Wronką są genialni! :)
    Dzisiaj nadrobiłam wszystkie rozdziały i będę stałą czytelniczką tego opowiadania, bo jest świetne!
    Pozdrawiam! ;*
    PS Jak masz chwilkę czasu i chęć, to oceń ;) http://goniac-najskrytsze-marzenia.blogspot.com/2013/07/rozdzia-6-ja-z-nim-w-zyciu.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurdę szkoda mi mamy Klaudyny ale mam nadzieję że jakoś to wszystko się korzystnie potoczy ;/
    Wrona jest idealny,znaleźć takiego boże tyle wygrać ;) Fajnie,ze jest taki Wrona który pocieszy i rozweseli kiedy trzeba ;) mam nadzieje ze to wszystko się jakoś ułoży ;)
    I zapraszam na 1 http://siatkoholikxd.blogspot.com/
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepraszam za spam, chciałabym tylko zaprosić do siebie na http://smakgorzkiejzemsty.blogspot.com/ początek i na drugiego, również początki http://wybuchowa-para.blogspot.com/.
    Warto zajrzeć , może przypadnie do gustu ?
    Buziaki, bezduszna :)

    OdpowiedzUsuń