poniedziałek, 1 lipca 2013

Rozdział dziewiąty

Justin Timberlake - Mirrors (full version)


   Prawie cały tydzień spędziłam na porannych i popołudniowych treningach, obiadach jedzonych z Andrzejem i samotnych wieczorach.
   Powoli zbliżała się ostatnia noc w Bełchatowie przed meczem w Bydgoszczy.
   Po popołudniowym treningu dość szybko zmyłam się z hali i ruszyłam prosto do mieszkania.Było w miarę ciepło, ale i tak zapięłam kurtkę. Oczywiście, znając moje szczęście, przycięłam sobie brodę zamkiem. Zaklęłam pod nosem.
   Przemierzałam ulice Bełchatowa w milczeniu, wsłuchując się, w tak zwane, odgłosy miasta. Powoli zapadł mrok. Dzisiejszy trening się trochę przedłużył. Szum samochodów, głosy ludzi przebijające się z przyulicznych restauracji, kawiarni i sklepów oraz wiatr pieszczący liście drzew na "pasach zieleni" pieściły moje uszy. Nie przeszkadzało mi to. Uwielbiałam te odgłosy od dzieciństwa. Wychowałam się wśród nich w Jastrzębiu i Bydgoszczy. Półmrok, który panował w mieście, dodawał mu uroku.
  Doszłam do bloku i nawet nie musiałam wyjmować kluczy, bo w drzwiach minęłam się z sąsiadem. Wysokim, dość przystojnym blondynem o wdzięcznym imieniu Łukasz, które już od wielu lat kojarzy mi się tylko i wyłącznie z Ziomkiem.
   Poznaliśmy się w jednym z dni, w którym meblowałam mieszkanie. Po kolejnej kłótni z Janem, do którego musiałam mówić tato, wybiegłam z bloku i natknęłam się na niego. Poczęstował mnie papierosem. Palił nałogowo, a ja trzymałam papierosa w ustach raz na parę tygodni, a czasem miesięcy.
- Cześć - przywitałam się.
- Hej - uśmiechnął się. - Chcesz jednego? - Spytał, wyjmując z kieszeni swoje ulubione cienkie, niebieskie Viceroie.
- Nie, dzięki. Jak wrócę z Bydgoszczy w niedzielę to przyjdę na bucha, ok?
- Czekam, skarbie - uśmiechnął się łobuzersko.
- Dobra. Spadam, bo się muszę spakować.
   Zrobiłam minę pod tytułem auć.
- Do zobaczenia - uśmiechnął się i zaciągnął.
- Pa - powiedziałam i weszłam na klatkę.

   Otworzyłam drzwi, zapaliłam światło w dużym pokoju i sypialni. Wyjmując torbę z szafy, nie miałam zielonego pojęcia co w nią spakuję. W sumie, chyba jak każda kobieta nigdy nie mam się w co ubrać, więc po prostu zaczęłam wrzucać do pudła to, co akurat miałam w ręce. Bielizna, spodnie, bluzki, sweter, bluza, uniformy, ukochane adidasy, kosmetyczka... Po spakowaniu wszystkiego poszłam się wykąpać.
   Oblewając się litrami wody, myślałam o tym, czego dowiem się w swoim, poniekąd, rodzinnym mieście. Co do powiedzenia mają mi rodzice? Praktycznie rzecz biorąc, w ogóle się mną nie interesują. Równie dobrze mogliby zostawić mnie w lesie i przywiązać do drzewa jak psa. Zachować się jak te nieczułe bestie, które krzywdzą bezbronne zwierzęta, umierające w mękach. Byłam równocześnie wniebowzięta i cholernie rozczarowana. Wniebowzięta, bo nie wypytywali mnie o byle co. Rozczarowana, bo, za przeproszeniem, mieli mnie w głębokim poważaniu, więc radości brak. Zachowywali się jak jacyś wyrodni, a tacy nie byli. Bynajmniej nie mama.
   A może w Bydgoszczy działo się coś złego? Chciałam odgonić od siebie tą myśl, ale tylko zarąbałam łokciem o ścianę.
   Zakręciłam wodę, wytarłam się do sucha i szczelnie okryłam ręcznikiem. Wyszłam z łazienki, przeczesując ręką mokre, zlepione w strąki włosy. Wyciągnęłam z szafki w sypialni bieliznę i za duży t-shirt, który dostałam na 20-ste urodziny od Konara. Przebrałam się, a ręcznikiem wytarłam włosy. Następnie powiesiłam go na grzejniku w łazience. Zwinęłam szczotkę do włosów z półki pod lustrem i podreptałam do pokoju. Włączyłam telewizor i usiadłam na kanapie, rozczesując włosy.
   Ktoś zapukał do drzwi.
- Otwarte! - Krzyknęłam.
   Nie chciało mi się ruszać swych szanownych czterech liter.
- Powinnaś się zamykać.
   Andrzej wszedł do mojego mieszkania z torbą na ramieniu, zakluczając za sobą drzwi.
- Ciebie też miło widzieć - wymruczałam wlepiając się w telewizor.
- Ej - walnął torbę w przejściu i podszedł do mnie. - Przecież nie powiedziałem, że się nie cieszę - usiadł koło mnie.
   Skończyłam rozczesywać włosy i oczyściłam szczotkę. Wstałam, to, co miałam w ręce, wyrzuciłam do kosza w kuchni, a szczotkę odłożyłam na miejsce. Wróciłam do Wrony.
- Obraziłaś się?
   Zajęłam miejsce koło niego.
- Nie.
- Dlaczego nie chcesz ze mną rozmawiać?
- Kto tak powiedział? - Spojrzałam na niego dość gniewnie. - I co ja teraz robię? - Pytanie retoryczne.
- Nikt. Mam takie odczucie - spuścił wzrok.
- Znowu?
   Próbowałam go zmusić, żeby na mnie spojrzał. Poległam.
- Nie zawsze muszę ci się rzucać na szyję, żeby cieszyć się z tego, że jesteś ze mną, jasne?
- Tak.
- To dobrze - opadła teatralnie na oparcie kanapy.
- Czyli chcesz ze mną gadać? - Zawtórował mi.
   Wydałam z siebie coś w stylu wkurzonego jęku. Jeżeli coś takiego w ogóle istnieje.
- Tak - wycedziłam przez zęby.
   Byłam trochę zmęczona. Ziewnęłam.
- Przepraszam - wymamrotałam. - Śpisz dzisiaj u mnie? - Spytałam, wskazując na torbę.
- Takie było założenie - poczułam jego dłoń na kolanie.
- Okay. Jestem strasznie zmęczona. Idę umyć zęby i zaraz wracam - wstałam z kanapy.
- Czekaj, idę z tobą - uśmiechnął się.

   Po wspólnym umyciu zębów zostawiłam Andrzeja w łazience by mógł się przebrać, a sama wyłączyłam telewizor i doczłapałam się do sypialni.
   Wdrapałam się na łóżko i poprawiłam sobie poduszkę. Usiadłam, opierając się plecami o ścianę i przykrywając puszysta kołderką.
- Jestem.
   Wrona wszedł do sypialni ubrany w same bokserki.
- Zapal lampkę - rozkazał.
   Posłusznie wykonałam polecenie. Zgasił światło.
   Pokój wypełniała pomarańczowa poświata, którą powodował abażur lampki nocnej.
   Mój towarzysz przemierzał pokój, a ja podziwiałam każdy centymetr jego torsu. Zatrzymał się przed łóżkiem i zaczął mi się bacznie przyglądać. Przygryzłam lekko dolną wargę.
- Mogę?
- A jak myślisz?
- No, nie wiem.
- Ale ja wiem. Wskakuj.
   Położył się koło mnie. Zsunęłam się do pozycji leżącej i spojrzałam mu głęboko w oczy.
- Dobranoc - wyszeptał.
- Dobranoc.
   Założył mi za ucho kosmyk włosów, a usta popieścił tysiącem pocałunków, słodkich i delikatnych, równocześnie wyłączając światło lampki.

Dziękuję za ponad 2500 wejść i dotychczasowe komentarze!
Rozdział jest jaki jest, może nie powala, ale w sumie, jestem z niego nawet zadowolona. Wiem, jestem cholernie skromna. No cóż, zdarza mi się.
Napisałabym tu dużo więcej, ale nie chcę przynudzać i pewnie większość z was i tak nie czyta mojego dopisku.
Powiadomienia o nowych rozdziałach nadal aktualne, wystarczy podać swój nick do Twittera lub link do bloga.
Kontakt ze mną: Twitter i Ask.
Pozdrawiam, Aleksowaa <3

7 komentarzy:

  1. "- Zapal lampkę - rozkazał."
    Tylko ty potrafisz mnie tak rozje...rozwalić emocjonalnie. (już miałam bluźnić przekleństwem, ale się opanowałam xD)
    Ty dobrze wiesz, jakie ja mam założenia co do Wrony w tym opowiadaniu. :P Więc, wiesz...
    ...no ładnie to opisałaś, ładnie.
    ALE to nie znaczy, że wiesz... możesz sobie z Andrzejem tak hulać! :> Oczywiście żartuję.
    Serwus, siora.
    www.hope-and-faith-love-and-tears.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Wrona... Wrona... Wrona... Kurde, Wrona! Jak Ty go świetnie opisujesz. Jest przesłodki, taki malutki chłopczyk, haha :D Ciekawie się robi między nimi, nie powiem:> Tylko czekać co dalej!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziewczyna gra na dwa fronty. Tutaj kręci z Andrzeje, ale ma też przystojnego sąsiada Łukasza. Mam nadzieję, że ten drugi to tylko kolega i nikim więcej nie będzie ;)
    Do następnego ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. internet mnie wypaczył, myślałam,że już do czegoś dojdzie. ale kurcze, tak czytam i sobie wyobrażam Andrzeja.. ach chciałabym takiego Andrzeja!

    OdpowiedzUsuń
  5. BOŻE BOŻE MYŚLAŁAM ŻE SIE POSIKAM NA KOŃCU

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też, hahah. Nie no, bez przesady, aż tak dobrze tego wszystkiego nie opisuję. I powiem tak do wszystkich, że jeszcze nie raz zaskoczę, a bynajmniej tak mi się wydaje :)

      Pozdrawiam. // Aleksowaa <3

      Usuń
  6. Aww uwielbiam tego Wronę w twoim ''wykonaniu''Słodko się robi ;)
    Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń