sobota, 27 lipca 2013

Rozdział szesnasty

Emblem3 - Curious


   Weszłam na włoską halę. Była sporawa. Trochę większa od tej bełchatowskiej, ale nie jakoś diametralnie, jak Ergo Arena. Na trybunach siedzieli już pojedynczy kibice. Było ich na prawdę niewiele. Na przeciw wejścia do szatni osadził się "ul". Ci ludzie są niesamowici. Wszędzie jeżdżą razem z nami. Wielki szacun. Poświęcali kibicowaniu mnóstwo czasu, energii i miłości. Mnóstwo siebie. W słowach Zakochaj się w siatkarzu. Jeśli pokocha cię tak, jak ten sport, będziesz najszczęśliwsza na świecie było dużo prawdy. Zaznałam tego. Szkoda tylko, że mój związek z Wroną trwał tak krótko. Chwile spędzone ze środkowym Skry były najpiękniejsze w moim dotychczasowym życiu.
   Nigdy nie wiemy, co nas spotka. Niektórzy wychodzą z założenia, że wystarczy na to zaczekać, ja jednak, wolę wyjście, w którym pomagamy losowi. Jeśli czegoś pragniemy to dążmy do celu, a nie siedźmy na dupie w salonie, zajadając popcorn i oglądając po raz dziesiąty całą sagę o Harry'm Potterze. Przecież już od początku wiadomo, że dzieciak z blizną pokona Czarnego Pana. Bez sensu.
   Do moich uszu dobiegły stłumione dźwięki. Skrzatów na hali jeszcze nie było, ale pojawili się już... Modeńczycy? Kurde, nie wiem, jak ich nazwać. Mimo, że czytałam o zawodnikach drużyny przeciwnej to w pamięci zapadło mi jedno nazwisko. Bartman. To właśnie jego śmiech teraz słyszałam. Śmiech, raczej chichot. Odwróciłam się w stronę, z której dobiegał dźwięk wydobywający się z gardła Zibiego. Nasze spojrzenia spotkały się na ułamek sekundy. Spuściłam głowę. Spieprzaj stamtąd, Dyna, spieprzaj póki czas, pomyślałam. Nogi same mnie poniosły. Tylko nie tam, gdzie chciałam. Nie ten korytarz, na który liczyłam. Zamiast odwrócić się na pięcie i pobiec do szatni, a potem zamknąć się tam na cztery spusty, głupia ja, ruszyłam do głównego korytarza, przechodząc przez całe boisko. Usłyszałam pogwizdywanie.
- Klaudyna!
   Dobrze znany mi głos rozległ się za moimi plecami. Może nie często go słuchałam, ale znałam. Nie umiałam go opisać. Miał w sobie coś z chłopca i mnóstwo z mężczyzny. Nie dało się go opisać. Po prostu.
- Cześć - odwróciłam się nagle, a brunet wpadł na mnie z impetem.
   Miał trochę kilogramów. Mały, ale byk.
- Dzięki - wymamrotałam.
- Przepraszam. Nie chciałem - złapał mnie za ramiona. - Nic się nie zmieniłaś!
- Miałam coś zmienić? Coś ci się nie podoba?
   Cóż za cynizm, Dyśka.
- Jesteś śliczna - przytulił mnie. Się zrobił wylewny. - Lepiej się zamknę, bo Andrzej mi wpieprzy - zaśmiał się.
- Nie ma prawa - spojrzał na mnie pytająco. - Nie jesteśmy już parą.
- Przykro mi.
- Mi też było, ale nasze relacje są w porządku, więc nie ma się czym martwić - wyznałam.
- To dobrze - uśmiechnął się. - Nawet nie wiesz, ile nieprzespanych nocy kosztował mnie twój przyjazd.
- Że co?
   On miał dziwny tok rozumowania. Bardzo dziwny.
- Nie wiedziałem, czego mam się po tobie spodziewać.
- Po mnie? Jaja sobie robisz? - Spytałam z lekkim wyrzutem. - Kurde, to nie jestem dwumetrowym pożeraczem damskich serc!
   Zachichotał.
- Pożeracz serc?
- Nie, kurde, jastrząb.
- Jarosz.
- Sam jesteś Jarosz, głupku.
- Nie. Ja nie jestem rudy - pokręcił teatralnie głową i pogroził mi palcem.
- Rasista - stwierdziłam.
- Być może - wzruszył ramionami.
- Nie powinieneś się rozgrzewać? - Spojrzałam wymownie na boisko.
- Powinienem.
- Właśnie.
- Ale to nie konieczność. Mam jeszcze trochę czasu - uśmiechnął się łobuzersko.
   Rozejrzałam się. Staliśmy koło trybun. Zajęłam jedno z miejsc. Zibi usiadł koło mnie. Kibice zajmowali miejsca parę rzędów dalej, ale czułam, że mają ochotę rzucić się Zbyszkowi na plecy. Szczególnie dwie dziewczyny, które omal nie śliniły się na jego widok. Atakujący przyglądał mi się uważnie i przez chwilę myślałam, że po części podziela ich pragnienia. Nie wiedziałąm czy mam się odezwać, czy uciekać.
- Coś nie tak? - Spytałam, podnosząc brew i oglądając się za siebie.
- Wszystko okay.
   Opanował się. Dzięki Bogu.
- Jesteś pewien?
- Tak, jasne. Słuchaj - poprawił się na krzesełku - po zakończeniu meczu - spuścił wzrok i uśmiechnął się cwaniacko. - Dasz się zaprosić na kolację?
- Kolacja? - Powtórzyłam zaskoczona.
- Tak. To co? - Spojrzał mi w oczy.
   Jego wzrok był podekscytowany i błagalny równocześnie.
- Dobra - odetchnął z ulgą. - Zgadzam się.
- Super!
   Któryś z modeńczyków (tak ich teraz będę nazywać) zawołał Zibiego.
- Muszę iść się rozgrzewać.
- A ja muszę iść do Skrzatów, bo mnie opierdolą.
- Raz, dwa!
   Wstał i podał mi rękę. Uśmiechnęłam się i, kręcąc głową, ruszyłam w stronę, w którą mnie prowadził. Rozeszliśmy się przy wyjściu na korytarz. Zbyszek wrócił na boisko by się porozciągać, a ja do szatni mojej bełchatowskiej dumy.

   Chłopcy siedzieli, słuchając przemowy Falaski. Weszłam wręcz niezauważona i zajęłam miejsce koło Andrzeja. Uśmiechnął się do mnie niczym Mona Lisa. Cała dwunastka, plus sztab szkoleniowy, byli już troszkę znudzeni monologiem trenera.
- Modena nie jest łatwym przeciwnikiem, co nie znaczy, że macie czekać na darmowe punkty. Ruszamy do ataku, bo inaczej nic z tego nie będzie. Mecz jest do rozstrzygnięcia. Nie przegrywamy na starcie. Możemy nawet wygrać trzy do zera, jeśli zepniemy tyłki.
   Miguel się rozgadał i nawet ja, mimo że biegle mówię po angielsku, miałam problemy by go zrozumieć. Dobrze, że nie zaczął gadać w językach reszty świata, bo chyba tylko połapał by się nieobecny Winiar. Poliglota. Nawijał jak katarynka. Ewentualnie Eminem. Pod koniec, szczerze mówiąc, już go nie słuchałam. Niech sobie marudzi, mam ciekawsze rzeczy do roboty. Na przykład zabawa piłką. Zliczanie szwów i obczajanie materiału, z którego jest wykonana.
- Przynudza - usłyszałam szept Andrzeja.
- Jak cholera - odparł Karollo.
- Dobrze, że w samolocie nam takiego wykładu nie walnął.
- Pilota by uśpił - burknął Kłos.
- Zawsze tyle gadał? - Spytał subtelnie Wrona.
- Nie wydaje mi się. Trochę się cyka przed meczem, ale zazwyczaj jest treściwy - stwierdził.
- A co sądzisz o Zbyszku?
   Czy ja się przesłyszałam? Stąpasz po kruchym lodzie!
- Zbychu jest spoko. Nie rozumiem, dlaczego za nim nie przepadasz.
- Przecież ja nie o tym - wyjęczał Kraczący.
- Ciągnie go do Klaudii, ale czumu nie? W końcu wam się nie udało.
   Czy oni nie domyślają się, że ich słyszę?
- Oby była szczęśliwa.
- Z nim będzie. Założę się, że będzie ją traktować, jak księżniczkę.
- Bez przesady. Nie chcę wyjść na nieczułą małpę.
- Och, orangutanku - wysłał Wroniaczowi buziaka.
   Czasami zachowywali się, jak kultowy Zbychiał.
- Zamknij się, małpo - burknął jeden ze środkowych.
- Ranisz! - Wyjęczał drugi.
   Wywróciłam oczami.
- Serio. Przymknij tą swoją... - Odetchnął głęboko. - Ten swój ryjek.
- Dobra, dobra - Karolek wytknął mu język. - Martwisz się o nią?
- Nie chcę, żeby się przejechała na jakimś facecie.
- To nie jakiś facet, tylko twój kolega z Częstochowy i reprezentacji.
- No tak, ale wiesz o co chodzi.
- Tak, wiem. On jej nie skrzywdzi, rozumiesz?
- Rozumiem - potwierdził Wronka.
- Z resztą, możesz z nim porozmawiać.
   Karollo, skarbie, balansujesz na krawędzi!
- Pogadam z nim po meczu.
   O matko.
   Miguel skończył swoją przemowę. Napomniałam coś chłopakom i ruszyliśmy na boisko.
   Usiadłam sobie wygodnie na krzesełku i tępo wpatrywałam się w linię ataku widniejącą na połowie, która w tym momencie zajmowali bełchatowianie.
   Pierwsza akcja. Zagrywa Wojtek. Piłka przelatuje nad siatką, zahaczając o taśmę. Libero drużyny przeciwnej nie przyjmuje najlepiej, wręcz w ogóle nie przyjmuje. Rozgrywający ma niemały problem. Piłka wiruje, jak szalona. Nie zdziwiłabym się, gdyby sędzia odgwizdał mu rzuconą. Mają trochę szczęścia. Wystawiona czysto. Środkowy wyskakuje. Kryje go Wujek. Zibi atakuje. Nadziewa się na blok Andrzeja i Maćka. Mikasa uderza w strefę ataku Casy Modeny. Zbynio pokonany.
   Pierwszy punkt dla nas. Lody przełamane. Oby to dobrze zwiastowało.
   Falasca chyba pomyślał tak samo. Zacisnął powieki i szczękę oraz pokiwał głową. Na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.

   Mecz minął mi dość szybko. Szybkie akcje, przerwy, czasy... Wszystko, jakbym przewijała na DVD.
   Skra wygrała 3:1. Drugi set wygrany przez włoski klub należał do naszej polskiej dumy na ataku. Dumna byłam z tego, że jest Polakiem i, po prostu, z niego.

Jest i kolejny!
Jeśli są błędy to przepraszam.
Przepraszam za opóźnienie, ale dopiero dzisiaj wyjechało kuzynostwo i dopiero miałam chwilkę, by spisać rozdział.
Było tak super, że nawet mnie nie ciągnęło do bloga i laptopa. Nie miałam na to czasu i chęci. Chciałam spędzić z nimi jak najwięcej czasu i, przez to, Was zaniedbałam. Przepraszam, ale i tak nie żałuję (szczera ja).
Szczerym trzeba być, haha.
Dziękuję Aśce za wszystkie komentarze i za to, że tak dzielnie czekała na Zbynia ;D
BIG LOVE, MAŁA.
Pozdrawiam, Aleksowaa <3

7 komentarzy:

  1. Zbychu wkracza na scenę :D like it ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Wierna ja, czekałam i się doczekałam, a co!
    Wrona wkracza do akcji między Zbycha i Dynę? O!
    Tylko, żeby przypadkiem nie przeczesał Zbigniewa.
    No wiesz, słownie.
    Żeby się chłopak nie zniechęcił. :D
    A za komentarze nie dziękuj, fajnie się bawię je pisząc.
    Są barwniejsze niż moje opowiadania razem wzięte. o.o
    I 20.09 bawimy się na Ergo, no nie? :D Kij z tym, że pewnie się tam nie odnajdziemy, ale nadzieja musi być!
    BIG HUG. ♥

    www.hope-and-faith-love-and-tears.blogspot.com
    www.usmiechem-zmieniaj-swiat.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. ciekawe co bedzie ze Zbychem, zapowiada sie ciekawie :D
    i jeszcze Wrona wkracza huhu :D
    super rozdział, pozdrawiam ;*

    uciekajacodprzeszlosci.blogspot.com
    siatkarskielovestory.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Czyżby Klaudyna po związku z Andrzejem zadowoliła się Zbyszkiem. Uważam, że może być ciekawie.
    Rozmowa dwóch środkowych i uśmiech sam ciśnie się na usta.

    OdpowiedzUsuń
  5. Uhuhu :DD Zbyszek wkracza do akcjii. Ciekawa jestem jak to sie potoczy ;) Zapraszam takze do mnie remember-onelife.blogspot.com Calkiem nowy blog. Cieszyłabym się jeśli byś czytała go i komentowała :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Łooooo, no to mamy Zbycha! :D Zabawa dopiero się rozkręca ^^ To bardzo dobrze, że stosunki Wrony i Dyny nadal są bardzo dobre. Andrzej jest przeuroczy, jak się tak martwi, haha :D A jego rozmowa z Kłosem - mistrzostwo :D Czekam na kolację! :D

    OdpowiedzUsuń
  7. ooooo Zbyszek. będzie interesująco

    OdpowiedzUsuń