wtorek, 30 lipca 2013

Rozdział siedemnasty

One Direction - Little Things


   Szłam ulicami włoskiego miasta, które w niczym nie przypominało tych leżących w mojej ojczyźnie. Wszystko był diametralnie różne. Takie inne i nie do wyobrażenia na krakowskim deptaku. Nawet głupie płyty chodnikowe różniły się milionami rzeczy. Obok mnie dumnie kroczył Bartman ubrany w jasne jeansy, białą koszulę i skórzaną kurtkę. Mimo lekko spranej skóry (pewnie włoskiej, bo zdaje mi się, że gardzi chińszczyzną w tym przypadku) wyglądał jak model, który przed chwilą zeskoczył z wybiegu Roma Fashion Week, czy jakoś tak. Na mnie zaś spoczywała prosto skrojona, błękitna sukienka do kolan i czarny płaszczyk. Obcasy moich botków do kostki rytmicznie wystukiwały proste melodie.
   Szliśmy powoli, jeżeli dwumetrowe susy Zbyszka można nazwać powolnymi. Nie miałam pojęcia dokąd mnie zabiera, ale zbytnio mnie to nie interesowało. Wiedziałam, że to będzie udany, miły wieczór w towarzystwie zdolnego i genialnego mężczyzny. Spędzę z nim parę cudownych godzin i poznam go trochę lepiej. Nie muszę wiedzieć o nim wszystkiego, ale fajnie byłoby wiedzieć cokolwiek.
   Włoskie, zimowe słońce lekko ogrzewało moją twarz, mimo pory roku. Temperatura, która panowała na zewnątrz, odpowiadała mi w stu procentach. Tutaj nawet nie ma na co narzekać...
   Spojrzałam ukradkiem na Zibiego. Patrzył przed siebie, uśmiechał się lekko, a jego dłoń próbowała subtelnie (i oczywiście przypadkowo) dotknąć mojej. Trochę się chłopak nagimnastykuje bez mojej pomocy, pomyślałam. Nasze palce delikatnie się wzajemnie otarły. Szłam dalej, lekko przysuwając się do atakującego. Chciałam udzielić mu malutkiego ratunku, przysłowiowej deski. Po chwili osiągnął swój cel. Ujął moją rękę i spojrzał na mnie. Uśmiechnęłam się, udając lekko speszoną. Odwdzięczył się troszkę innym uśmiechem - bardziej pewnym siebie.
- Gdzie idziemy? - Spytałam w końcu.
   Właśnie przekroczyliśmy próg jakiegoś apartamentowca. Nie powiem, robił niemałe wrażenie.
- Do mnie - odparł, ciągnąc mnie w stronę windy.
- Sam gotujesz czy catering?
- Tu cię zaskoczę - puścił mi oko, naciskając kółeczko z czwórką.

- To miało być zaskoczenie? - Zaśmiałam się.
- Sam miałem ugotować - wyjęczał Zibi, otwierając pudełko, które przywiózł kierowca jakiejś włoskiej pizzerii.
- Pomyśl o tym pozytywnie. Możesz dokarmić bezpańskie psy - wzięłam kawałek kolacji.
   Chyba troszeczkę go rozbawiłam.
- Jesteś niesamowita!
- Wiem. Trudno.
   Spojrzałam mu prosto w oczy. W jego zielone tęczówki, które hipnotyzowały i uzależniały od właściciela. Było w nich tyle życia i uczuć, które kłębiły się w Zbigniewie. Uczuć, których nie mogłam odgadnąć. Niektórzy mówią, że oczy są odzwierciedleniem duszy... Co raz bardziej w to wierzę. Opierając się na tej tezie, dusza Zbyszka musiała być jak anioł. Piękna, perfekcyjna, dopracowana w każdym aspekcie i przyciągająca swoim blaskiem niczym magnes.
- Jedz - ponaglił mnie. - Wiem, że nie jestem zbytnio romantyczny.
- Ja tez nie - mruknęłam, zajadając kawałek pizzy.
   Po pochłonięciu dwóch sporawych porcji miałam wrażenie, że mój żołądek eksploduje. Albo on, albo zamek mojej sukienki.
- Matko - wyjęczałam, opadając na oparcie kanapy.
- Mi też tylko to przyszło do głowy - zaśmiał się.
   Spojrzałam na niego, uśmiechając się delikatnie i niezbyt odważnie (to jedyny facet na całym świecie, który powodował, że robiłam się nieśmiała). Położyłam sobie na udzie jego rękę. Posuwałam palcem po przebijających się pod jego skórą żyłach. Miał wielkie łapska. Zupełnie jak Andrzej... Właśnie!
- Rozmawiałeś z Wroną? - Zapytałam wprost.
- Słucham?
   Chyba wytrąciłam go z zamyślenia.
- Rozmawiałeś z Wroną? - Powtórzyłam.
- Tak, czemu pytasz? - Przyglądał mi się uważnie.
- O czym rozmawialiście?
- Musze odpowiadać? - Spytał z niechęcią.
- Chyba tak.
- Dobrze, moment - wstał z kanapy i usiadł na niej ponownie, tylko tym razem bokiem do oparcia, a przodem do mnie. - Rozmawiałem z Andrzejem - potwierdził ponownie - o tobie.
   Czyli jednak ten ponad dwumetrowy Skrzat coś namieszał.
- Chciał się upewnić czy, w razie czego, cię nie skrzywdzę.
   On na serio się o mnie martwił. Wroniacz mógłby być największym skurwielem na świecie, ale dla mnie zawsze będzie jednym z najukochańszych facetów na tym globie.
- I co?
- Nie mam takiego zamiaru.
- Żaden z was go nie ma.
- Nie skrzywdzę cię. Uwierz mi.
   Spojrzał mi głęboko w oczy. Jego tęczówki znów mnie hipnotyzowały, co wewnętrznie wyprowadzało mnie z równowagi, bo byłam totalnie bezsilna. Tak bezsilna, że nawet nie zauważyłam, kiedy wbił się swoimi wargami w moje własne. Całował czule i delikatnie, ale nie brakowało mu namiętności. W pocałunku nie był bezczelny czy natarczywy, a jego usta były słodkie i miękkie. Nasze języki toczyły zacięty bój, którego nie mogliśmy rozstrzygnąć. A może nie chcieliśmy?
   W mojej głowie prześcigało się mnóstwo myśli. Trochę, jak w Formule 1. Nagle wszystkie wystartowały i, z zawrotną prędkością, prześcigały się, która jest ważniejsza, która jest zwycięzcą. Ta wygrana odbijała się echem. Czy przy Zbyszku czuję to samo, co przy Wronie? Nie. To było coś więcej. Jakiś czas temu pomyślałabym, że więcej się nie da. Środkowy Skry był dla mnie całym światem. Budziłam się rano i zasypiałam wieczorem u jego boku. Pasowało mi to. Uwielbiałam jego poranne spojrzenie - zamroczone, niedostępne - rozwichrzone włosy, każdy centymetr jego ciała, każdy gest, nawet te jego głupie teksty i niepohamowaną chęć do przebywania z Karolem oraz wycinania kawałów wszystkiemu, co oddycha.
   Skoro Kraczący był dla mnie całym światem to Bartman jest galaktyką.
   Zbigniew pocałował mnie po raz ostatni. Krótko i czule.
- Nie dziwię się twojemu byłemu, że się tak o ciebie martwi.
- Czemu?
- Też bym się martwił o taki skarb.
   Biło od niego szczerością. Podobało mi się to. Wolałam najgorszą prawdę od najsłodszego kłamstwa.
- Dzięki - wyszeptałam.
   Oplotłam mu ręce wokół szyi, przytulając go mocno. Jego dłonie spoczywały pod moimi łopatkami.
- Podoba mi się to - wymruczał.
   Chyba go trochę przyduszałam.
- Nie przyzwyczajaj się - zaśmiałam się.
- Och - wyjęczał. - Zapomniałem.
   Rozluźniłam uścisk jeszcze bardziej. Po paru sekundach siedzieliśmy obok siebie na kanapie. Spojrzałam na zegar, który wisiał na przeciwległej ścianie. Było już późno.
- Muszę iść - posmutniałam. - Rano zdajemy pokoje i wracamy do Polski.
- Odprowadzę cię - zaapelował się Zbyszek. - Nie przyjmuję odmowy.
- Nie zamierzam odmawiać, bo sama nie trafię do hotelu.
   Moje słowa wywołały jego śmiech.
- Załóż jeszcze to - podał mi bluzę. - Może być zimno.
- Dzięki - założyłam zawiniątko i płaszczyk.
- Proszę bardzo - uśmiechnął się, wychodząc za mną i zakluczając drzwi.
   Bartman chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę windy. Zjechaliśmy na parter i wyszliśmy z budynku. Miał rację, zrobiło się zimno. Przemierzaliśmy ulice miasta, które w świetle przyulicznych latarni wyglądało jeszcze lepiej. Intrygująco i pociągająco. W tym momencie nie miałam ochoty na powrót do hotelu. Właśnie mijaliśmy fontannę, której smugi wody były podświetlane tysiącami barw.
- Podoba mi się tu -zatrzymałam się.
- Musisz przyjeżdżać częściej - uśmiechnął się łobuzersko.
- To nie jest takie proste - wyjęczałam.
- Wiem - stanął za mną i mocno mnie przytulił. - Wiesz co? Od ostatniego meczu Skry i Sovii nie mogę przestać o tobie myśleć - zebrało mu się na zwierzenia.
- Miło mi.
   Zbyszek zacieśnił swój uścisk.
- Pomyślałaś o mnie, chociaż przez chwilę, na poważnie?
- Szczerze mówiąc - poczułam jego podbródek na swoim ramieniu - dzisiaj, jak siedzieliśmy u ciebie w mieszkaniu... Tak.
- Apartamencie - poprawił mnie, zduszając chichot.
- Och, tak. Przepraszam - zaśmiałam się.
   Odwróciłam się w jego stronę i napotkałam jego zielone oczyska. Uśmiechnęłam się i ucałowałam go w skroń.

Dziękuję za prawie 5000 wejść!
Dziękuję za wszystkie komentarze i miłe słowa.
Przepraszam za krótkie opóźnienie. Nie miałam wczoraj czasu spisać do końca rozdziału.
Nie mam weny, żeby tu coś wypisywać... A nie!
Jedzie ktoś na ME do Ergo?? Oprócz Aśki, bo to wiem, haha. Może się spotkamy? Mam 322 sektor ;D
Pozdrawiam, Aleksowaa <3

8 komentarzy:

  1. Hahahhahahahahahah, jak to miło być pierwszą(chyba). XD
    Widzę, że Klaudyna szybko się za Zbycha zabrała. A co do nagłówka to co za metafora, kurde! Ten Wrona w tle. Widzisz, moje liryczne oko dostrzega wszystko! :D Nawet odnajdzie cię 20 września, mimo, że nasze sektory są oddalone od siebie o kilka tysięcy ludzi. Ale cóż, nie ma rzeczy niemożliwych, no nie?
    "Skoro Kraczący był dla mnie całym światem to Bartman jest galaktyką." - jakie to głębokie, siostro! ♥

    www.hope-and-faith-love-and-tears.blogspot.com
    www.usmiechem-zmieniaj-swiat.blogspot.com

    BIG HUG. ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. huh, widze że tutaj kręci sie z Bartmanem :)
    tylko że on Włochy a ona.. :)
    zobaczymy co wyjdzie:)
    pozdrawiam cieplutko ;*

    uciekajacodprzeszlosci.blogspot.com
    siatkarskielovestory.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Klaudyna szybko się pociesza. Jednak ciekawe co z tego wyjdzie, bo dzielą ich tysiące kilometrów. Poczekamy zobaczymy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. no robi się ciekawie ;d Wrona,teraz Zbyszek ;> ciekawe co z tego wyjdzie :) informuj mnie na http://eveerything-at-once.blogspot.com/ :) pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. A zasługujesz takim blogiem na każdy komentarz :) Jest cudny.
    No no Zbychu wkracza do akcji :) Ciekawe co z tego będzie, szczerze nie wiem czy wierzę w ten związek ale zapowiada się słodko więc kto wie .. tylko ta odległość;/
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Słodko Kladyna ze Zbyszkiem sie dogaduja *-----* nie mam pojecia co z tego wyjdzie, bo dziela ich kilometry. A jestem dalej za tym zeby jednak byla z Wronk i mocno w to wierzy :d Zapraszam także do mnie- remember-onelife.blogspot.com Nowe, pierwsze opowiadanie. Będzie fajnie jeśli zajrzysz i skomentujesz ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Opowiadanie jest cudowne <3
    pewnie więcej mądrości napiszę jak pojawi się nowy rozdział, tymczasem zostałaś przeze mnie nominowana:
    http://inka-tja.blogspot.com/p/nominacje.html

    OdpowiedzUsuń
  8. Tym razem już informuję zapraszam na 4 http://siatkoholikxd.blogspot.com/2013/07/cztery.html
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń