One Direction - More Than This
Skończyła się faza zasadnicza PlusLigi. Teraz czekamy tylko na przeciwnika, któremu stawimy czoła w ćwierćfinałach.
Mój związek z Andrzejem... Matko, nie wiem czy można to jeszcze nazwać związkiem. Mamy swoje wzloty i upadki. Ostatnio same upadki. Coraz częściej między nami pojawiały się pioruny i grzmoty, niż iskry i chemia. Kłótnie, krzyki i trzaskanie drzwiami. Nie potrafiliśmy się dogadać w najprostszych sprawach. Wszystko zaczęło się walić, zupełnie jak domek z kart. To było męczące. Każde nasze spotkanie zaczynało się pocałunkiem, a kończyło warczeniem na siebie nawzajem. Kłamstwa, które były następstwami poprzednich. Też nie byłam święta. Przyznaję, okłamywałam go. Nie chciałam, ale czasami musiałam, bo nie potrafiłam mu powiedzieć, w jaki sposób blizna znalazła się na moim biodrze. Nie miałam siły, by wyznać, jak traktował mnie ojczym. Nie wiem, z czego to wynikało. Z naruszonego zaufania czy wewnętrznej bariery?
Chłopcy dostali prę dni wolnego. Ja również. Razem z ukochanym postanowiłam, że odpoczniemy od siebie. Bynajmniej spróbujemy, bo nawet to nie było łatwe. Może to pomoże?
Po pięciu dniach wolnego rozpoczynamy przygotowania do ćwierćfinałów. Nawet jedziemy do Włoch na mecz towarzyski. Naszym rywalem będzie Casa Modena. Nie mam pojęcia, jak nasz prezes to załatwił skoro nie mamy żadnej, że tak się wyrażę, unii z tym klubem, ale mecz się odbędzie. Z racji tego, że chciałam dobrze wypocząć przed czasem stresu wywołanego za pomocą rozgrywek finałowych naszej ligi, postanowiłam spędzić ten czas sama. Przeznaczyć go na refleksje, a nie kłótnie i zdzieranie sobie gardła. Nie miałam ochoty na wspominanie awantur związanych z Wroną. Ostatnia skończyła się trzaskaniem drzwi i wiązanką przekleństw. Nie wiem, która była bujniejsza, moja czy Andrzeja? Kochałam go, ale ostatnio wszystko zaczęło się psuć i to mnie dobijało. Może to tylko zauroczenie? Nawet jeśli... Będę ten związek wspominać z radością. Mimo tego, co ma teraz miejsce.
Leżąc na kanapie i obracając w rękach telefon, uśmiechnęłam się na samą myśl o tygodniach, w których, goszcząc w objęciach Andrzeja, szeptałam mu Kocham Cię, a nie Matko, Andrzej, puść mnie!
Po pokoju rozległ się dźwięk mojego dzwonka. Spojrzałam na wyświetlacz. O wilku mowa.
- Słucham - wymamrotałam, przykładając aparat do ucha.
- Wiem, że mieliśmy od siebie odpocząć, ale - przerwał i odchrząknął - nie mogę bez ciebie wytrzymać.
Zacisnęłam mocno powieki.
Czy czułam to samo?
Czy już nie?
- Dobrze. Przychodź. Tylko proszę - wręcz go błagałam - nie kłóćmy się. Proszę.
- Też tego nie chcę, kochanie - odrzekł smutno. - Przecież się nie prowokujemy nawzajem. Będę za kwadrans.
- Nie jechałeś do Warszawy?
- Nie opłacało mi się. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia - rozłączyłam się.
Trzeba tu ogarnąć, pomyślałam, wstając z kanapy i oglądając cały pokój. Wszędzie walały się moje ubrania. Jęknęłam i zaczęłam zbierać ciuchy. Poskładałam czyste rzeczy i zaniosłam do szafy, a te brudne wrzuciłam do kosza na bieliznę. Poodkurzałam jako tako mieszkanie i wstawiłam wodę na kawę.
Spojrzałam w lustro wiszące na ścianie. Miałam na sobie szare dresy ze ściągaczami w nogawkach, niebieską koszulkę na ramiączkach i siwą bluzę z kapturem. Włosy spięte w kucyk, a grzywka opuszczona na czoło.
Rozległo się kołatanie.
Odwróciłam głowę w stronę drzwi i westchnęłam. Posuwając stopami po podłodze, poszłam otworzyć. Nacisnęłam na klamkę.
- Cześć - na klatce schodowej stał Andrzej.
- Hej - odchyliłam mocniej drzwi by mógł wejść.
- Co tam? - Spytał, przekraczając próg.
- Mogłoby być lepiej, ale znośnie. A u ciebie?
- Tak samo.
Zamknęłam drzwi i odwróciłam się w jego stronę. Spojrzałam w jego oczy. Głębokie i wręcz cudowne. Rozkleiłam się. Oplotłam mu ręce wokół pasa i wtuliłam się w niego. Oddychałam głęboko, a do moich nozdrzy docierał zapach jego perfum. Jego nieziemskich perfum.
- Co ci się stało? - Spytał speszony, a zarazem zdziwiony.
- Y, y - wymruczałam i znów zatopiłam się w jego tęczówkach.
Nie zamierzałam się od niego odrywać. Poczułam się, jak kiedyś. Teraz, tak jak wtedy, w ramionach Wrony odnajdywałam bezpieczeństwo, miłość, ciepło i poświęcenie względem mojej osoby.
Oparł się czołem o moją głowę, a ja swoim o jego tors. Kciukiem zataczałam kółka na jednym z odcinków jego kręgosłupa.
Każdą komórkę mojego ciała przepełniało uczucie bezgranicznej przyjemności.
Do moich uszu dotarł dźwięk wyłączającego się czajnika. Woda się zagotowała.
Jęknęłam cicho i odkleiłam się od siatkarza.
- Siadaj - wskazałam na znienawidzoną przez towarzysza kanapę, idąc do kuchni.
Wyciągnęłam z szafki kubki.
- Co chcesz do picia?
- Rozpuszczalną, poproszę.
Zaparzyłam kawę, zarówno gościowi, jaki i sobie, i zaniosłam kubki do pokoju. Włączyłam telewizor. Leciał jakiś film. Okay, może być.
- Myślałem trochę o nas - zaczął.
Przyznam, że trochę się przestraszyłam.
- Do jakiego doszedłeś wniosku?
- Że cię kocham, ale chyba nie wytrzymamy ze sobą na dłuższą metę - posmutniał.
- Zapewne masz rację.
- Myślisz, że powinniśmy się rozstać? - Spytał, przyglądając mi się uważnie.
Nastała krępująca cisza.
- Nie wiem, Andrzej, nie wiem - podciągnęłam kolana do brody i spojrzałam na niego błagalnie.
Po dosłownie paru sekundach znalazłam się w ramionach środkowego.
- Nie zrywalibyśmy kontaktu ze sobą, przecież pracujemy razem - przytulił mnie jeszcze mocniej. - Będziemy mogli się spotykać, ale dajemy sobie wolność. Ja postaram się być obiektywny i nie zazdrosny. Ty też spróbujesz, ale pewnie nie będziesz musiała.
- Nie mów tak.
- Pamiętaj, że to nie oznacza, iż przestanę cię kochać.
Rozkleiłam się. Znowu. Po moich policzkach popłynęły łzy.
- Dobrze, że nic ci nie obiecuję - wyszeptałam.
- Nie musisz. Wiem, że ułożysz sobie życie z kimś innym.
Zabolało mnie to ostatnie zdanie. Czyżby nie wierzył w to, że do siebie dorośniemy? Wiem, że z jego perspektywy wygląda to nieco jest ode mnie starszy, być może nawet bardziej doświadczony. Kocham go. Może to przeminie za tydzień, miesiąc, rok, dekadę... Zawsze będę pamiętać, że zajmował czołowe miejsce w moim sercu.
- Dziękuję za wszystko - wyszeptałam.
- Ja tobie również, słoneczko.
Siedzieliśmy objęci na kanapie. Milczeliśmy, a w tle było słychać dialogi i muzykę z filmu. Wdychałam jego zapach. Mieszankę perfum, męskości i żelu pod prysznic. Czułam pod swoimi dłońmi dobrze umięśnione plecy i zarys kręgosłupa. Moje ciało przylegało do jego ciała. Może nie idealnie, ale nie przeszkadzało mi to. I dalej nie przeszkadza. Mam nadzieję, że nigdy nie będzie. Chciałabym, żeby Andrzej był dla mnie taką osobą, do której mogę przyjść w środku nocy, wyżalić się i wypłakać. Osobą, która zawsze mnie wysłucha i pomoże, jak tylko będzie mogła.
- Zawsze znajdę dla ciebie czas, pamiętaj - powiedział, jakby czytał mi w myślach.
- Nie wierzysz w to, że do siebie wrócimy? - Spytałam, przyglądając się wyrazowi jego twarzy.
Kraczący mówił poważnie. W stu procentach. Nie miałam żadnych wątpliwości.
- A ty wierzysz?
I co miałam mu odpowiedzieć? Sama nie miałam pojęcia, a co dopiero zdania.
- Nie wykluczam takiej opcji - odpowiedziałam szczerze.
- Zobaczymy, jak wrócimy z Włoch, dobrze? - Jego ton był łagodny i kojący, ale równocześnie poważny.
- Zgoda. Moje drzwi są zawsze otwarte.
Uśmiechnął się promiennie.
- Wiesz co mnie cieszy? - Spytał.
- Pojęcia nie mam. Ty z wielu rzeczy się cieszysz.
Zaśmiał się.
- Rozstajemy się w zgodzie. Bez kłótni, przekleństw i trzaskania drzwiami.
- Tak, jak ostatnio - wyjęczałam.
- Oj, tak. Przepraszam. Nie zepsułem ci zamka?
- Nie - zaśmiałam się. - Było blisko, ale nie.
- Klamka mi prawie w ręce została.
- Nic dziwnego. Trzasnąłeś tak, że drzwi prawie z zawiasów wyskoczyły.
- Możliwe - stwierdził.
- Jesteś głodny? - Zmieniłam temat.
- Trochę.
- Naleśniki?
- Z chęcią.
Wstałam z kanapy i zrobiłam krok w stronę kuchni.
- Zaczekaj - zatrzymał mi. - Ostatni raz.
Stanął koło mnie i złapał za nadgarstki. Po raz ostatni złączył nasze usta w pocałunku.
Zapewne po raz ostatni.
Dziękuję za wszystko! :)
Nowy rozdział będzie z opóźnieniem (dość sporym), bo mam gości i brak czasu jest moim wrogiem numer jeden.
Informacje o rozdziałach na twitterze będą później.
Przepraszam.
Nie wiem dlaczego, przy ostatnim zdaniu rozdziału mało się nie popłakałam. Co Ty ze mną robisz... :P
OdpowiedzUsuńStrasznie mi się przykro zrobiło, bo myślałam, że oni będą ze sobą tak po prostu szczęśliwi. Szkoda, choć przeczuwam, że to jeszcze wcale nie koniec... Oby.
Czekam na kolejne części :*:*
Jezuuuuu, ;-; Rozpaczam. No nie, nie, nie. :(
OdpowiedzUsuńW każdym związku przychodzi czas na kryzys. Oni przechodzą go teraz. Najważniejsze jednak, że nie "zamykają drzwi" do własnych serc. Może ten czas, który spędzą jako nie para, da im dużo do myślenia, a zwłaszcza Klaudynie. Może zrozumie, że Wrona to ten jedyny i dorośnie do tego związku. Ja mam nadzieję, że tak będzie :D
OdpowiedzUsuńCałuje :*
wiadomo w każdym związku są ciche dni, ale szkoda że się to tak skończyło, jednak dobrze że w zgodzie, chociaż zobaczymy co będzie po Włochach :) super rozdział, czekam na dalszy ciąg ;)
OdpowiedzUsuńsiatkarskielovestory.blogspot.com
uciekajacodprzeszlosci.blogspot.com zapraszam w wolnej chwili :)
ojeju, jak mi się smutno zrobiło :(
OdpowiedzUsuńKurdę kryzys prędzej czy później dopada każdego, ale mi się wydaje ze i tak długo bez siebie nie wytrzymają rozdział trochę smutny ale świetny ;*
OdpowiedzUsuńZapraszam na 3 http://siatkoholikxd.blogspot.com/2013/07/trzy.html
Pozdrawiam ;*
Kutwa no. Że też ty tak potrafisz! Rozstajesz dwie osoby, ale w takim pięknym klimacie... Ta końcówka... Matko, kobieto. :c
OdpowiedzUsuńCo nie zmienia faktu, że jak ja ciebie znam, tak szykujesz nam tu pewnego bruneta... Tak, tak, ja wiem wszystko! ^^
Słaby komentarz, bo żeś trzasnęła taki smutny rozdział, no.
Trzym się, siostra, ;*
www.hope-and-faith-love-and-tears.blogspot.com