czwartek, 22 sierpnia 2013

Rozdział dwudziesty czwarty

Sebastian Rutkowski - Powiedz Mi


   Wracałam do mieszkania w towarzystwie Zatiego. Szliśmy, śmiejąc się bez przerwy. Mój towarzysz ciągle opowiadał kawały i anegdoty związane ze zgrupowaniami reprezentacji w Spale. Teksty Igły, Dzika czy Pita automatycznie wywoływały mój uśmiech. Zator świetnie je przedstawiał. Próbował nawet naśladować ich głosy, miny i gesty! Mistrz.
- Jesteś genialny - wydusiłam chwilę przed kolejnym napadem śmiechu.
- Dzięki, Klaudyś - wyszczerzył ząbki.
   Klaudyś. Nigdy wcześniej nikt tak na mnie nie mówił. To określenie mojego imienia przyczepiło się do mnie, jak rzep psiego ogona. No cóż, Bełchatów wiele zmienia, nieprawdaż? Bynajmniej w moim przypadku. Związek z Wroną, z początku wspaniały a pod koniec tragiczny. Jedyny plus końca to rozstanie w zgodzie. Jestem pewna, że czas spędzony z Andrzejem nie był stracony, a ja będę go wspominać do końca życia, zadowolona z tego, że mogłam przeżyć parę chwil właśnie z nim. Nawet tych, w których gościły kłótnie i krzyki. Poza tym, moje serce się raduje, bo o każdej porze mogę z nim normalnie porozmawiać o: klubie, siatkówce czy pogodzie.
   Doszliśmy do bloku. Podziękowałam PeZetowi za umilenie drogi do domu.

   Nacisnęłam klamkę i otworzyłam drzwi mieszkania. Zibi siedział na kanapie, oglądając telewizję.
- Cześć, skarbie - przywitałam się, zrzucając torbę z ramienia.
- Hej, kochanie - odpowiedział z uśmiechem.
   Usiadłam koło Zbyszka i pocałowałam go czule.
- Będzie mi tego brakowało - wyznał.
   Wtuliłam się w niego, podciągając kolana do klatki piersiowej. Ręka Zbyszka, którą mnie obejmował spoczywała na moim biodrze, a jego palce wystukiwały kojący rytm na mojej miednicy.
- Zbyszek?
   Spojrzałam mu w oczy. Wiem, że wiele razy to powtarzałam, ale jego oczy są na prawdę niesamowite, wręcz hipnotyzujące. Trudno się od nich oderwać.
- Tak, kochanie? - Spytał, zakładając mi za ucho niesforny kosmyk.
- Kiedy będziemy się widzieć następny raz?
- Nie wiem, skarbie - cmoknął mnie w czoło. - Nie wiem.
- Nie chcę się z tobą rozstawać.
   Oplotłam mu ręce wokół pasa i przyciągnęłam do siebie.
   Nie kłamałam. Nie mogłam pogodzić się z myślą, że będę musiała funkcjonować bez świadomości, że w mieszkaniu przywita mnie uśmiechnięty Zbigniew zasiadający na kanapie. To mnie przerażało. Przerażał mnie jego brak.
- Też chcę z tobą zostać, ale nie mogę - drugą część zdanie wypowiedział z wyraźnym smutkiem i rozczarowaniem.
- To jest nie fair.
- Życie na ogół jest nie fair - wzruszył ramionami. - Z resztą, ty wiesz o tym najlepiej.
- Czasami mam wrażenie, że życie to piekło. W Jastrzębiu nawet nie przeszło mi to przez myśl. Miałam tatę, mamę, brata i dziadków. W Bydgoszczy miałam już tylko mamę i brata, pomijając tego damskiego boksera., a w Bełchatowie? Tutaj nawet nie mam brata. Wiesz co mnie ratowało w Bydgoszczy? Kipek i Konar. Tylko oni potrafili po wyprowadzce mojego brata coś zmienić na lepsze. Z kolei, moje życie teraz, tutaj ma więcej plusów niż minusów. Całe szczęście.
- Jestem jednym z tych plusów? - Spytał z uśmiechem.
- Zdecydowanie - złączyłam nasze usta w łapczywej bitwie. - Kocham cię - wyszeptałam.
- Też cię kocham.
   Położył mnie na kanapie, a moje usta i szyję popieścił tysiącem pocałunków. Jego ręce buszowały pod moją koszulką. Nie mogłam przez to przestać się śmiać. Milczałam tylko wtedy, gdy łączył nasze wargi.
- Czemu się tak chichrasz? - Spytał z niedowierzaniem. - Czy ja jestem aż tak śmieszny?
- Nie jesteś śmieszny! - Zaprotestowałam. - Tylko...
   Uniósł brew. Nie mogłam uwierzyć, że mam takie szczęście! Genialny siatkarz, przystojny mężczyzna, mimo wszystko dobry, szczery i naturalny człowiek. Czego chcieć więcej? Niczego. Dla mnie był idealny. Miał swój charakter i lekkiego zadziora, który dodawał mu męskości. Uwielbiałam w nim wszystko. Oczy, głos, serce, śmiech... Wątpię, żeby ktoś z przysłowiowego marszu potrafił odgadnąć jego śmiech. Prawie dwumetrowy byczek. Większość ludzi przypisywałoby mu głęboki, tubalny śmiech, a nie zbyszkowy chichot. To było takie słodkie! Dodawało mu dziecięcego uroku, bo w końcu, jak to mówią Facet rozwija się do ósmego roku życia, potem już tylko rośnie. 
   Uśmiechnęłam się do swojego skarbu, bo bez względu na resztę świata, on był moim największym skarbem. Nie mogłam go skrzywdzić.
- Tylko? - Wymuszał na mnie odpowiedź.
   Podniosłam rękę i kciukiem zarysowałam jego wciąż uniesioną brew.
- Tyko mnie łaskotałeś, skarbku - dokończyłam.
- Żartujesz? - Spytał, zduszając śmiech.
- Ej! - Odparłam z wyrzutem. - To było wredne!
   Usiadłam przodem do atakującego (nie tylko piłki, ale również moich zmysłów), a bokiem do telewizora, który cały czas był włączony.
- Jestem wredny. Czasami.
   Zajął miejsce na przeciw mnie. Oboje siedzieliśmy po turecku i wpatrywaliśmy się w siebie nawzajem.
- A ja cię kocham - wymamrotałam, przewracając oczyma i kręcąc głową.
- Może to błąd? - Spytał, całując mnie czule i jednocześnie splatając nasze palce.
- Nie sądzę - powiedziałam, przygryzając dolną wargę.
- Podzielam twoje zdanie - uśmiechnął się.
   Kochałam jego cudowny uśmiech.
- Nie inaczej, kochanie.
- Wiem, wiem - puścił mi oko. - Też cię kocham.
   Wolną dłoń położyłam na jego karku i przyciągnęłam go do siebie, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku.
   Wiele osób może mi zarzucić, że jestem ślepa i nie widzę wad Zibiego. Przeciwnie. Widzę je, i wciąż dostrzegam nowe, ale miłość to nie tylko słodkie pocałunki, namiętne noce i wspólnie jedzone śniadanie w niedzielne poranki. Miłość to również wyrzeczenia, a jednym z nich jest akceptowanie wad drugiej połówki. A Zbyszek? On jest cudownym człowiekiem, który zasługuje na szacunek jako siatkarz, a przede wszystkim istota rozumna, bez względu na okoliczności i ilość popełnionych błędów.

Widzę, że "Okiem Andrzeja Wrony" wzbudziło dość dużo opinii "Niech Klaudyna do niego wróci!"... Otóż nie, Kochani, nie wróci. Ostudzę Was. To był definitywny koniec. W takim razie, co z Andrzejem? Nie martwcie się. Napiszę coś jeszcze z jego perspektywy i wszystko wyjaśnię. Nie musicie się o niego martwić. Jest duży i da sobie radę.

Dziękuję Wam za ponad siedem tysięcy wejść! To wiele dla mnie znaczy.

Podnosicie mi ego, Kochani. Żebym tylko nie miała go na poziomie "Amerykańskich Gwiazdeczek"! Zjedźcie mnie od czasu do czasu na Twitterze albo Asku.

Coś dla Aśki: Moja Droga, wenę mam taką sobie, ale coś tu nabazgrolę. Kuźwa, przypomniały mi się te pieprznięte konie, haha. Poza tym, nawet nie wiesz, ile dałabym, żebyś była u mnie przez parę ostatnich dni. Szczególnie wtedy, gdy było u mnie kuzynostwo z Gdańska i okolic Dębnicy Kaszubskiej... Och, wiele. KOCHAM CIĘ :*

Coś dla Judyty: Dziękuję za #10LudziZTwitteraKtórzyWieleDlaMnieZnaczą ! :* 

Pozdrawiam, zapraszam na opowiadanie, które wystartuje na jesień (szczegóły TUTAJ), Aleksowaa <3

P. S. Jeśli będzie chcieli być informowani to skomentujcie "Start bloga" i wpiszcie w komentarzu swój nick z Twittera :)

10 komentarzy:

  1. Zbyszek nie próżnuje i z Klaudyną się obściskuje! :D Matko, co za rym. XD Chyba nie powinnam komentować blogów.

    PeZet, pocieszne stworzenie.
    A Zbychu? Zbychu, jak to Zbychu. Kochany, wspaniały i słodki do rozpuku. Tworzą z Dyną niesamowitą parkę.
    A Wrona? Wrona to Wrona. Jak to napisałaś, jest duży (nawet bardzo xD), da sobie radę. :>
    I piękne jest to zdanie: " miłość to nie tylko słodkie pocałunki, namiętne noce i wspólnie jedzone śniadanie w niedzielne poranki. Miłość to również wyrzeczenia, a jednym z nich jest akceptowanie wad drugiej połówki." Bardzo piękne!

    Droga siostro, nawet nie wiesz, jak bardzo chciałabym teraz siedzieć z tobą, śmiać się, oglądać Igłą Szyte, pierdzielić o siatkówce i wymyślać plan na ME. Bardzo bym chciała! I mam nadzieję, że kiedyś uda nam się spotkać. :)

    Bonus: http://24.media.tumblr.com/63a0f448c5857ca8429d0e89519b412c/tumblr_mj3m6tBqtI1qk4m7wo1_500.gif
    HAHAHAHAHAHAHHA! :D

    BIG HUG! ♥

    www.hope-and-faith-love-and-tears.blogspot.com
    www.usmiechem-zmieniaj-swiat.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeju, Zati! ♥

    Umarłam. Umieram. ;-; Nie wróci, nigdy? Umarłam.

    Zibi tu taki słodki i w ogóle, no ale kurde, jakoś wolałam Klaudynę z Wroną.

    @pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialny rozdział xD Uwielbiam Zbyszka i Klaudynę, no! :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny rozdział! pasują do siebie, jest w ogóle tak cudownie. ale tak, Andrzej mnie ciągle intryguje... krucze, koniec coraz bliżej

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurcze, no. Jak już Endrju i Klaudyna nie będą razem, to niech chociaż on sobie kogoś znajdzie. :D
    W zasadzie Zbyszek i Dyna to urocza para. ♥ A jeszcze poprawiłaś mi humor uwzględniając Zatiego na początku rozdziału. :-)
    Dziś króciutko, bo już ledwo co żyję, a rozpiszę się pod następnym, okej?
    Pozdrawiam, @wiktoria002

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wiem co napisać, ale rozdział jest świetny. Ciesze się, że Klaudyna i Zbyszek się dogadują. Choć ciężko może być po wyjeździe Bartmana.

    Mam nadzieję, że o mnie nie zapomnisz i zawsze będziesz informować @NoVolleyNoLife

    OdpowiedzUsuń
  7. A ja i tak będę dla niego robiła miejsce w serduchu Klaudyny.
    Nooo ale Zbysiu to taki misiu, że och i ach!

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapraszam na 8 rozdział :) http://kissmelovevolleyball.blogspot.com/2013/08/rozdzia-8.html

    OdpowiedzUsuń
  9. Witamy! ;D
    Już jutro pojawi się nowy rozdział, więc zapraszamy. ;]
    http://kluczemskrobane.blogspot.com/
    NatAn. ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Klaudyna i Zbyszek są tak niesamowicie idealni, wręcz perfekcyjni.. do bólu, do szaleństwa! Kocham ich całym serduszkiem <3 Zresztą jak całe Twoje opowiadanie. Jestem ciekawa, jak bohaterka poradzi sobie z brakiem Zbycha i na odwrót, to musi być dla nich naprawdę okropna sytuacja. Oby tylko tęsknota i odległość trochę ich wzmocniła, a nie złamała i osłabiła, bo takich kombinacji to ja już nie przeżyję! :D
    I nie ma za co dziękować :*
    W ogóle poznając Cię, znalazłam osobę, która kibicuje naszym koszykarzom i mogę z Tobą nawet porozmawiać o meczach! Tacy ludzie jeszcze nie wyginęli, jak ja Ci za to dziękuję <3
    Ściskam baaaardzo mocno, Judyta <3

    OdpowiedzUsuń