Macklemore And Ryan Lewis - Life Is Cinema
Czy Zbyszek będzie na pogrzebie? Nie. Odwiodłam go od tego pomysłu. Nie chciałam, by zarywał treningi w Serie A. Powinien się skupić na pracy, żeby przedstawiciele Casy go chwalili, a nie krytykowali, jak Dynamo Kurka. Jego priorytetami teraz powinny być gra i technika, a nie jeżdżenie do Polski. Potrzebowałam go, ale nie na tyle, by ściągać go do ojczyzny tylko po to, by się mu wypłakać.
Stałam przed grobem mamy z łzami w oczach i Kipkiem u boku. Kochałam ją mimo wszystko. Mimo tego, że przestała walczyć z chorobą, z tym cholernym facetem, do którego byłam zmuszona mówić tato, chociaż nim nie był. Za to teraz ja byłam sierotą. Mama się poddała. Miała już dość. Też na jej miejscu miałabym dość, szczególnie tego kretyna. Nigdy nie pałałam do niego sympatią. Nazywałam go ojcem, bo mama tak sobie życzyła, ale teraz już wszystko ma swój kres: życie mamy i traktowanie tego kretyna, jak ojca.
Marcin objął mnie w pasie i obrócił przodem do siebie. Powstrzymywałam z trudem łzy, a hamowało mnie tylko to, że się rozmażę i pobrudzę nieskazitelnie białą koszulę przyjaciela. Wtuliłam się w niego i dopiero teraz zauważyłam, że Andrzej i Konar stoją za nami. Uśmiechnęli się do mnie. Odwzajemniłam gest.
Zostałam dyskretnie wywołana do wygłoszenia przemowy. Nabazgroliłam coś wcześniej na kartce, którą teraz ściskałam w ręce. Poprawiłam sukienkę i zajęłam miejsce za statywem mikrofonu.
- Chciałabym podziękować wszystkim, którzy są tu obecni - zaczęłam, przezwyciężając gulę w gardle. - To nie będzie potrzebne - dodałam, przerywając kartkę na pół. - Mama była wspaniałą kobietą. Wszyscy to wiemy. Może nie ukończyła magistratu, nie miała tytułu doktora, ale była mądrzejsza od większości noblistów. Posiadała mądrość, której nie da się nauczyć. Mądrość życiową. Była zaradna, twarda i kochana. Kochana nie tylko w sensie dającej miłość, ale również ją otrzymującej. Kocham ją. Zawsze będę. Tak samo, jak tatę.
Jan odchrząknął.
- Jak tatę, a nie męża mojej mamy. On nigdy nie był moim ojcem. Pewnie sądzicie, że mnie wychował. Fałsz. Zatruwał mi życie i nadal próbuje to robić. Przykro mi, ale ja się nie dam. Mam ludzi, którzy mi zawsze pomogą - spojrzałam na grupkę trzech siatkarzy. - Dziękuję, chłopcy - posłałam im niepewny uśmiech. - Zostawiłam mamę samą. Przepraszam, mamuś. Wyjechałam do Bełchatowa i zaczęłam układać sobie życie. Nie wiem, czy miała mi to za złe. Nigdy o to jej nie spytałam. Teraz tego żałuję.
- Masz czego - usłyszałam głos ojczyma.
- Słucham? - Warknęłam. - Dumny jesteś, że ją wykończyłeś? To przez ciebie jej tutaj nie ma! - Na cmentarzu zagościł nieprzyjemny szum. - Brawo. Nie umiałeś z nią rozmawiać. Odciąłeś ją od świata zewnętrznego, jak mordercę w izolatce więziennej. Nie miałeś odwagi nawet zacząć z nią konwersacji. Jesteś tchórzem - podsumowałam.
Spojrzałam na chłopaków. Skinęli głowami. O co chodzi?
- Nienawidzę cię.
Tylko zdążyłam to powiedzieć i poczułam, jak ktoś obejmuje mnie w pasie i przyciąga do siebie. Odwróciłam lekko głowę i ujrzałam...
- Co ty tu robisz? - Spytałam szeptem.
- Cicho - zaciągnął mnie na skraj tłumu.
Odwróciłam się twarzą do niego. Staliśmy tak blisko siebie, że nasz nosy i czoła się stykały.
- Musiałem tu z tobą być - powiedział.
- Rozmawialiśmy o tym. Z resztą, skąd wiedziałeś, gdzie jest pogrzeb?
- Andrzej jest spoko facetem.
- Kiedyś go nie lubiłeś. Z tego, co wiem.
- Jak można nie lubić takiego przystojniaka? - Spytał, udając typową hotkę.
Zaśmiałam się.
Spojrzałam w jego zielone oczy i dosłownie błądziłam w jego tęczówkach. Uśmiechnął się lekko i złączył nasz usta w delikatnym pocałunku pełnym miłości.
- Zbychu, dość tych czułości - zaśmiał się Titi Boy, znany również jako Pielgrzym lub Piechur Rzymski... Nie wiem, jakim cudem oni wymyślają takie ksywki.
- Ej - wyjęczałam. - Może byś się najpierw mnie spytał, a nie po chamsku odciągasz ode mnie tego osobnika? - Spytałam, pokazując na Zibiego.
- Przepraszam. Następnym razem się poprawię.
- Ja myślę.
Cała czwórka się zaśmiała. Zważając na to, że właśnie byliśmy na pogrzebie, to nie dziwię się ludziom patrzącym na nas, jak na zwierzęta bez uczuć i taktu.
- Idźmy stąd - zaproponował Kipek. - Wrócimy, jak wszyscy pójdą.
- Gdzie idziemy? - Spytał Dawid.
- Na początek do mnie - spojrzeli na mnie zdziwieni. Waliński znał moje plany. - Musze stamtąd coś zabrać, póki mam jeszcze klucze.
- Okay. Zabieramy Aslana i idziemy do mnie.
Spojrzeliśmy po sobie i pokiwaliśmy głowami.
- Kuźwa, gdzie ta smycz? Aslan! - Krzyknęłam na widok owczarka zawieszonego na przedramieniu Wrony.
- Spoko, nic mi nie jest. Tylko się bawimy - powiedział rozbawiony Kraczący.
Pokręciłam głową i dalej przeszukiwałam wieszak w korytarzu.
Kipek rozmawiał z moim wujkiem, któremu chciała powierzyć Aslana. Mieszkał w Bełchatowie, więc mogłabym odwiedzać swojego pupila, a moje młodsze kuzynostwo świetnie dogadywało się z wilczurem. Konarski i Bartman z kolei, pakowali do jednego z samochodów rzeczy psa. Miski, zabawki i takie tam.
Znalazłam smycz.
- Aslan, chodź tu.
Przypięłam pas materiału do jego obroży i razem z Andrzejem i Marcinem wyszliśmy z mieszkania. Zamknęłam drzwi, a klucze zostawiłam za doniczką na parapecie.
- Przy okazji spakowaliśmy resztę rzeczy z twojego pokoju. Matko, ile ty masz książek! - Zaśmiał się Dawid.
- Ee... Dzięki? - Zmarszczyłam brwi.
- Kierunek dom Kipka - powiedział Wrona, popychając mnie w stronę bryki Zbyszka.
- Ja i Konar jedziemy z Andrzejem, a ty i Aslan z Zibim, dobrze zrozumiałem? - Spytał Waliński.
- Tak - odpowiedział za mnie Batman.
Zbyszek oplótł mi ręce wokół pasa i szeptał do ucha pocieszające słowa. Nie typowe Wszystko będzie dobrze, ale Zawsze możesz na mnie liczyć, Zostanę z Tobą najdłużej, jak będę mógł...
Staliśmy właśnie w mieszkaniu Kipka. Spoglądałam na widok za oknem. Reszta bandy urzędowała w kuchni. Jeśli gotują tak, jak człowiek, w którego objęciach właśnie jestem, to niech już zamawiają pizzę albo chińszczyznę. Uśmiechnęłam się na samo wspomnienie pamiętnej kolacji.
Konar wszedł do pokoju. Oboje się odwróciliśmy. Soviak ledwo zduszał śmiech.
- Na jaką pizzę macie ochotę?
- Znowu spaliliście wodę.
- Marcin był blisko. Z kolei Andrzej chce do pizzy dodać swój specjał - zaśmiał się,
- Czyli? - Spytał Zibi.
- Herbata z cytryną i dwiema łyżeczkami cukru. Jedyne, co potrafi ugotować. Chociaż nie, robi dobrą jajecznicę - odpowiedziałam.
- Magda Gessler byłaby dumna - zaśmiał się zielonooki.
- Oczywiście. Wrona szef kuchni.
- Chyba Kipka - dodałam.
Chłopaki zaczęli się śmiać. Na restauratora to żaden z nich się nie nadawał.
Poza tym Konar i Zbychu mogliby grać w jednym klubie, gdyby z pozycji atakującego zrezygnował Schops, a nie mój ukochany. Byłby bliżej mnie, choć niekoniecznie bylibyśmy teraz razem.
- To jaką chcecie? - Spytał Pielgrzym, zapewne czując niemy nacisk towarzyszy kuchennych.
- Tą z kurczakiem i podwójnym serem. Jak ona się nazywała? Wiejska?
- Okay. A ty, Zibi?
- To samo.
- Dobra - zaśmiał się Konar i wyszedł.
Dziękuję za tak wielką ilość wejść i komentarzy. Oczywiście czekam na więcej i mam nadzieję, że wciąż ze mną będziecie.
PRZEPRASZAM, ŻE NIE CZYTAM WASZYCH NIEKTÓRYCH OPOWIADAŃ, ALE JESTEM CZYTELNICZKĄ TAK WIELU, ŻE TRUDNO MI NADĄŻYĆ.
PRZEPRASZAM, ŻE NIE CZYTAM WASZYCH NIEKTÓRYCH OPOWIADAŃ, ALE JESTEM CZYTELNICZKĄ TAK WIELU, ŻE TRUDNO MI NADĄŻYĆ.
Bardzo proszę osoby, które informuję o rozdziałach, o komentowanie moich "dzieł". Wtedy mam pewność, że informacja o nowości dotarła do adresata.
Wyznawajcie zasadę CZYTAM = KOMENTUJĘ, bo to pomaga w wenie i w pewności siebie, której i tak mam na lekarstwo, mimo wszystko. Głównie znacie mnie z bloga i twittera, czyli tak na prawdę niewiele. Na co dzień najczęściej jestem całkiem inna. Tutaj mogę Wam coś przedstawić i nie macie możliwości powiedzieć mi, co o tym sądzicie, prosto w oczy. Tutaj jestem odważna. W realnym życiu niestety nie zawsze.
Jeden z następnych rozdziałów (ten poniedziałkowy) może być dodany z opóźnieniem, ponieważ wyjeżdżam na cały weekend (piątek, sobota, niedziela) do Legnicy na chrzciny najmniejszej kuzynki. Mogłabym spisać rozdział w piątek, ale muszę posprzątać dokładnie samochód taty, co mnie cieszy, bo lubię to robić. Wtedy mogę pomyśleć o nowych projektach i poszukać weny.
Przepraszam, że musicie czytać te moje wypociny pod rozdziałami, ale tutaj mogę dać upust swoim problemom w postaci parunastu zdań, które mogą mieć drugie dno.
Wielkie podziękowania za wszystko, co dla mnie robicie.
Pozdrawiam, Aleksowaa <3
Coś do Asi: Nie mogę się już doczekać moich urodzin i mam nadzieję, że to, co planujesz się uda w 100% :) Dziękuję za to, że zawsze mogę na Ciebie liczyć, że zawsze ze mną jesteś. Kocham Cię, jak rodzoną siostrę, której nigdy nie miałam.
Zbyszek pozytywnie mnie zaskoczył, a na mojej twarzy automatycznie pojawił się szeroki uśmiech, gdy Bartman zjawił się na pogrzebie. Świetny z niego facet :) Zresztą tak samo jak z Wronki, Konara i Kipka, którzy jak zwykle potrafią poprawić humor :D Chciałoby się mieć takich przyjaciół w realnym życiu :) Dobrze, że Klaudyna takich ma, a do tego wymarzonego faceta, który zawsze stanowi dla niej wsparcie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na kolejny ;*
Zbysław na pogrzebie. Mam się popłakać, tupać nogami i wszystko inne na raz? Uwielbiam Zbyszka, bo ją kocha i szanuję, ale to Endriu skoczyłby za nią w ogień, bo jest dla niego szczęściem. Nie wiem czy Twój Kraczący nie słyszał nigdy, że nie wolno szczęścia wypuszczać z rąk. A on je oddał. Poddał się bez walki, chociaż tak na prawdę Klaudia w pewnym sensie czuje wobec niego coś toksycznego, bo inaczej nie byłby poinformowany jako pierwszy o jej mamie, nie dałby się tak przytulać swojej byłej, usunąłby się, a nie był przyjacielem. O matulu! Darzę Twojego Kraczącego taką sympatią, że mogłabym pisać rozprawkę z tematem: "Udowodnij, że A. Wrona w opowiadaniu: "Miłość nie ma oczu, ale ma serce" jest najcudowniejszą osobą z jaką chciałabyś się spotkać. Argumenty uzasadnij cytatami". No... Kocham!
OdpowiedzUsuńZbigniewie, pozdrawiam pana. Bardzo ładnie się zachował, prawidłowo. Oczywiście Wrona nadal jest tu taki jhgfdssdfghd, ale ja dobrze wiem, co na niego planujesz! Hehe, w końcu sama ci to podsunęłam. XD Wiem, jestem dziwna. Ale i tak mnie lubisz. ♥
OdpowiedzUsuńPoza tym, piękne przemówienie Klaudyny. I ten głupi ojczym. -_- Szkoda słów na tego faceta!
I CZY CUDOWNI SIATKARZE SPALILI WODĘ?! Matko bosko! :D
Niczym ja. xD
Dziękuję za to, że dodajesz na końcu coś dla mnie, naprawdę zajebiście się czyta takie cóś od ciebie. :* Też cię kocham, baaardzo. ♥ Nie wyobrażam sobie innej osoby, z którą mogłabym pisać na tak absurdalne tematy o charakterze siatkarskim. Pamiętasz małe zamieszanie z Alkiem i Aleksem? xD Z tym obywatelstwem? Hahahhahahaha. Albo nasz plan na ME? Z ewakuacją? A: "Winiar kurde słodziak", pamiętasz? A te wszystkie dziwne rozmowy, których nie wypada tu cytować? Pamiętasz? Oczywiste, że pamiętasz, tego się nie da nie pamiętać, prawda? ♥ Kocham cie, siostro, pamiętaj. Mimo, że nas nie łączą więzy krwi to... i tak cię kocham. ♥ Pamiętaj! Zawsze ci pomogę, zawsze możesz napisać. :)
www.hope-and-faith-love-and-tears.blogspot.com
www.usmiechem-zmieniaj-swiat.blogspot.com
Pamiętasz, jak zasugerowałaś, że Wroniacz jest gejem, bo nie ma dziewczyny? Hahaha. Teraz mi się przypomniało XD
UsuńWiem, że mnie kochasz, podziwiasz i dobrze, że związki partnerskie w Polsce są nielegalne, bo jeszcze byś mi podsunęła wniosek z Urzędu XD
Pozdro, Aleksowaa <3
Ty się opanuj z tym wnioskiem, ja mam orientację odpowiednią. xD A co do Wrony to wybacz, ale nie musiałaś tego przypominać publicznie, hahahaha.
Usuńbardzo ciekawie. nastroje po pogrzebie wcale nie grobowe :D a Zbychu na pogrzebie... jak się dowiedział to nie mógł odpuścić, tak coś czułam.
OdpowiedzUsuńKurde, no Zbychu mi nie pasuje, wolę Kraczącego jakoś, no. ;// Rozdział cudowny. ♥
OdpowiedzUsuń@pis_jol, pozdrawiam. ;-)
Widać, że Zbyszkowi zależy na Klaudynie inaczej by nie przyjechał do Polski. Teraz dziewczyna ma wsparcie tylko w siatkarzach, a oni przecież zawsze chętni do pomocy.
OdpowiedzUsuńa jednak przyjechał!:)
OdpowiedzUsuńsmutny rozdział, z powodu pogrzebu, ale i jak Klaudyna zaczęła gadać na cmentarzu.. XD
świetny rozdział:)
pozdrawiam :*
uciekajacodprzeszlosci.blogspot.com
siatkarskielovestory.blogspot.com
Zostałaś nominowana do nagrody The Versatile Blogger więcej tutaj :
Usuńuciekajacodprzeszlosci.blogspot.com
siatkarskielovestory.blogspot.com w zakładkach na górze "The Versatile blogger" :)
Twoje opowiadanie jest takie cudowne. Awwww *----* Fajnie, że Zbyszek przyjechał na pogrzeb, dał Kaludynie wsparcie. I też super że ma takich przyjaciół. Juz czekam z niecierpliowscia na nasteony ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam także do mnie :) remember-onelife.blogspot.com